Zwycięstwo przyszło bardzo trudno (zwłaszcza od połowy 2 seta gdy Bułgarzy się otrząsneli) - było u naszych trochę błędów, ale grunt, że pomimo tego wygrali. A było bardzo ciężko.
Widać, że nastawiliśmy się na Kazijskiego i ten w zasadzie super sobie nie pograł, ale Bułgarzy mieli tego Jordanowa na którego recepty już nie mieliśmy.
U nas z kolei znów Mariusz Wlazły miał pod górkę bo i na niego się rywale szykowali

Martwi mnie odrobinkę tylko jedno - w pomeczowych wypowiedziach Świderski i Pliński mówili tak jakby turniej już się skończył, a oni wyjechali ze srebrem. Ani słowem nie wspomnieli, że jest jeszcze mecz o złoto, który najlepiej wygrać. Wydają się za to całkowicie usatysfakcjonowani srebrem. Tylko Łukasz Kadziewicz przyznał, że... graliśmy źle. A zamiast się cieszyć myślał o tym jak już pokonać Brazylię.
Oczywiście - wszyscy się cieszymy, ale chyba lepiej było by, aby w mentalności mieć zakodowane, że skoro jesteśmy w finale to gramy o zwycięstwo, a srebro to w dniu meczu będzie porażka.
Mam nadzieję, że Raul Lozano chłopakom nie raz to przypomni.