Ogromne problemy po wtorkowych zajściach pod Estadio Santiago Bernabeu może mieć mistrz Polski. - Niestety, ale realne jest zagrożenie wykluczenia nas z rozgrywek Ligi Mistrzów - powiedział na środowym briefingu prasowym dyrektor Legii Warszawa ds. mediów i PR Seweryn Dmowski.
W efekcie zamieszek we wtorek wieczorem pod stadionem Realu Madryt, przed meczem piłkarskiej Ligi Mistrzów, rannych zostało osiem osób. Pięciu wśród poszkodowanych to fani Legii Warszawa, zaś trzech pozostałych - funkcjonariusze miejscowej policji. Zatrzymano również 12 pseudokibiców.
Starcia miały miejsce w godzinach wieczornych przed bramą stadionu Santiago Bernabeu. Do bijatyki doszło na przylegającej do obiektu Realu ulicy Rafaela Salgado, w pobliżu znajdującego się tam osiedla. Według komunikatu komendy głównej policji w Madrycie wszyscy poszkodowani w czasie zajść otrzymali szybko pomoc medyczną.
- Jest nam wstyd za to, co się stało. Incydenty pod stadionem absolutnie nie powinny mieć miejsca. Zwłaszcza w sytuacji, w której się znajdujemy. Doszło do starć pomiędzy służbami ochrony i policją hiszpańską, a ludźmi przemieszczającymi się na stadion. Wcześniej, na mieście, kibice obu drużyn mijali się wzajemnie, a atmosfera była doskonała, czego byłem świadkiem. Do eskalacji przemocy doszło wieczorem, tuż przed spotkaniem. Niestety, ale krzykliwa mniejszość zniweczyła wysiłek wielu osób - powiedział na środowym briefingu prasowym dyrektor Legii Warszawa ds. mediów i PR Seweryn Dmowski.
I dodał: - Klub może być pociągnięty do odpowiedzialności za to, co działo się na stadionie, jak i wokół niego. Nie otrzymaliśmy jeszcze od UEFA żadnych wiadomości, spodziewamy się, że mogą one wpłynąć do nas w czwartek. Nie wiemy jaka jest treść raportu delegata. Jednak niezależnie od tego, jaka sytuacja miała miejsce w Madrycie, absolutnie nie dopuszczamy możliwości przerzucania odpowiedzialności na kogokolwiek. Niestety, ale realne jest zagrożenie wykluczenia nas z rozgrywek Ligi Mistrzów. Należy spojrzeć prawdzie w oczy, gdyż problem leży po naszej stronie.
- Chcę zaapelować również do kibiców z prośbą o wsparcie. Chcę podkreślić, że to nie jest wojna z kibicami. Gdyby nie przytomne zachowanie służb porządkowych Stowarzyszenia Kibiców Legii Warszawa, to eskalacja wydarzeń byłaby jeszcze większa, a ich skutki opłakane. Nieliczna grupa, która brała udział w zamieszkach nie jest godna mianować się naszymi kibicami. To nie są nasi kibice. Nastąpi jednak zmiana formy wyjazdów. Przede wszystkim przejmiemy ten obowiązek na nasze barki. Dotychczas korzystaliśmy ze wsparcia kibiców w tym zakresie. Jednak obecna formuła się wyczerpała.