Witam!
Wczoraj w ramach Grand Prix Wapienicy zaliczyłem drugi bieg. I byl w kwietniu, biegalo sie po stadionie lekkoatletycznym, biezni wokol boiska pilkarskiego i lasku miedzy nimi.
Odwalilem wtedy klops zycia, po kontuzji i kiepsko przygotowany.
Reszte znajdziecie wiadomo gdzie
Zawody traktowane przeze mnie treningowo, od 3 miesiecy nigdzie ni epykalem to uznalem, ze sobie machnę.
Wczoraj bieg byl w tej samej dzielnicy w rejonie Zapory.
Bieg o 17, bylo jeszcze duszno i ciepło.
Ktoś w nocy zwinał asfalt, bo sie skonczyl po 400 m i zaczal sie szlak, nastepnie przeprwawa przez niewielką rzeczkę (mostek tez ktoś zwinał
), znowu szlak z kamieniami i górka.
Podbieg na proflu miał miec ok 600 m, mial 1,2 km moze nawet 1,5 km.
Strasznie dał mi w dupe, 2 razy przeszedlem do marszu zeby uspokoic oddech. Górkę zrobiłem razem z taka mloda dziewczyna (opalona, swietny sportowy dwuczesciowy stroj
) z czego ona caly czas biegla, wiec po nawrocie zaczynalismy razem. I w zasadzie tyle ja widzialem, bo gorka tak jej dala w kosc, ze zostala w tyle.
Prawdą jest chyba to co mozna poczytac na serwisach biegowych, ze czolowka wbiega, a reszta pokonuje takie wzniesienia marszobiegiem.
Dodam, ze jak ja bylem w polowie gorki to nalepsze swiry już cisnęły w dół
Droga w dol pokonana bez szlau, 2 osoby mnie tam wyprzedzily, tempo mialem 4:15, staralem sie nie rozpedzac, trzeba oszczedzac kolano, zalozylem jak sie skonczy, to docisne na maxa ostatnie ~2km.
Po skonczeniu zbiegu dogonilem ich, choc oni bardziej wygladali na wyprutych zbieganiem ;), potem jeszcze 2 kolejne osoby, przez rzeczke juz mi totalnie zwisalo czy buty przemocze i docisk na resztach asfaltu. Dogonialem jeszcze pare przede mną, ale juz mi braklo odleglosci.
Tempo przed biegiem zalozylem 4:45, wyszlo 4:44.
Machnalem zyciowke na pol mili, mam najlepszy czas na odcinku szlaku na Stravie heh
Na płaskim docinsalem jeszcze szybciej niz z górki.
Malo osob wystartowalo, polowa tego co w kwietniu. Przyczyna lezy moim zdaniem w kiepskich promocji. Z miejscowych biegaczy górskich widziałem tylko jednego goscia, pewnie wiekszosc dzis rano startowala w Brennej.
O tym jakie sa imprezy na miescie, mam zawalone pol fejsa, a o tym z kim graja BKS czy TSP oplakaotane jest pol miasta a tu cisza.
A znajomi mowia mi, ze naprawde sporo osob w tym miescie biega.
Najwiecej kibicow na mecie i nad rzeczka. Nie dziwie sie, doskonala miejscowka aby obserowac idiotow wbiegajacych w wodę
Pakiet startowy zawierał mapę szlaków i oranżadę w proszku
Na mecie woda, arbuzy i banany bez ograniczeń.
Mimo krotkeigo dystansu i tej gorki do zrobienia, dobra zabawa
Dojechalem do domu, prysznic, 2 obiady i poszedlem na start biegu u mnie w miescie. 3 km petla, 140 par wystartowało. Wygrał gosciu, który biegł z dzieckiem - z wózkiem, ostro musiał pociskać.
Biegł petla nad rzeką, gdzie tłukę tempowki.
Stałem tuz przed metą, w pewnym momencie na trasie zaczyły pojawiac sie samochody, lacznie 3 w roznych odstepach czasu, wszystko przjezdne, wszystkie na blachac z hanysowa.
Trasa byla tam tasma obklejona, jak widac ludzie stamtad maja to w dupie i sie pchaja autami, a czesc ludzi jeszcze biegla.