Brawo dla Barcelony, jeszcze większe brawa dla Arsenalu za wspaniałą walkę.
Stało się tak jak się miało stać - chociaż to nie Thierry Henry, ani nie Ronaldinho mieli największy wpływ na przebieg finału. Największy wpływ miał
Terje Hauge. Dwoma fatalnymi błędami omal nie wypaczył wyniku meczu.
1) Nieuznany gol Giuly'ego - czyżby zapomniał, że istnieje coś takiego jak prawo korzyści? Powinien oprócz czerwonej kartki uznać gola.
2) Rzut wolny po którym padł gol. Widać było, że o faulu nie było mowy - Puyol nawet nie dotknął Eboue'go, który na dodatek za próbę wymuszenia faulu (teatralny upadek, domaganie się faulu) powinien dostać żółtą kartkę - drugą...
No i mecz potoczyłsię jak potoczył...
Frank Rijkaard przekombinował ze składem - Edmilson z przodu, Deco z tyłu - Ronaldinho na środku, Etoo z lewej...
Dopiero po przerwie wszystko wróciło na właściwe tory.
Niewątpliwie bohaterów jest trzech.
Henrik Larsson, który zaliczył 2 asysty ...
Victor Valdes, który wybronił kilka znakomitych sytuacji Arsenalu ...
Ale dla mnie MVP meczu jest
Andres Iniesta. To nie Ronaldinho, Deco czy Etoo poderwał zespół w 2 połowie. To właśnie Iniesta, który grał ciągle do przodu, szachował obronę Arsenalu prostopadłymi podaniami i rozgrywał piłkę nadał Barcy ten właściwy ton w grze.
Największym przegranym może chyba czuć się
Thierry Henry. Pomimo bardzo dobrej gry nie wykorzystał znakomitej szansy na 2-0 i chyba "pozamiatanie".
Generalnie Barcelona w przeciągu całego sezonu zasłużyła na to trofeum, choć dzisiaj zagrała średnio. Bardzo dobrze za to Arsenal, ale jedna sytuacja z 18minuty przesądziła o wszystkim (trudno tu winić Lehmanna - rozpaczliwie próbował ratować sytuację).
I całe szczęście że ten mecz będzie pamiętany z powodu heroicznej obrony Arsenalu i pogoni Barcy za wynikiem, a nie z powodu dwóch fatalnych błędów sędziego.