Wpadłem znów pograć w omahę - poszukać debili, bo tam ich nie brakuje. Siadłem na NL 20.
Któreś tam rozdanie - mam po flopie średnią parkę i sporo outów. Do strita z dwóch stron oraz do koloru. Podbijam, dostaję raise'a ... hmm... policzyłem ile outów - sporo... no to zaryzykuję, coś musi spaść. Przebiłem do allina, bo i tak było rzucone już pół stacków i niechybnie by tymi allinami się skończyło.
Koleś sprawdził - z... uwaga! - top parą. Nie miał ani drawów do strita, ani do koloru. Tzn. oczywiście coś mógł mieć jeśli by mu spadły idealne obie karty - turn i river.
Z czymś takim się na omaha allinować? Wolne żarty. Układów, które mogły go pobić było z milion.
Na turn leci drugi kier na stole (a dla mnie druga para), na river trzeci. Koleś oczywiście miał jakieś niskie kiery. Żenada - mi spadł wielki ch**, a nie strit czy kolor.
Ale co ten gość robił w tym rozdaniu? Na co on liczył?
--
Zostało mi z 5e, akurat na jakiegoś crazy allina. Dostałem KQT9 (double suited) i biję na maxa - może trafię. Jeszcze jeden się raisuje, trzeci allinem wjeżdża. O to chodziło, żeby pula była duża, to może jednym rozdaniem odrobię straty.
Na stół spadło gówno, nic nie trafiłem. Ale pokazali z czym wszedł koleś "na trzeciego" do allina za prawie 20e.
A926 tęcza -
I... zgarnął pulę
Debili nie brakowało, ale co z tego skoro soft im sprzyja