Bukmacherzy planują kontratak
środa 28 października 2009 18:30
Rząd uderzy w hazard. Sport straci miliony
Prawie 50 milionów złotych rocznie może tracić polski sport, jeżeli pomysł PO - zakładający zlikwidowanie zakładów bukmacherskich - wejdzie w życie. Najwięcej straci piłka nożna. Zaraz potem siatkówka, koszykówka i inne dyscypliny. Generalnie stracą wszyscy.W Polsce co najmniej kilkanaście klubów jest zależnych od pieniędzy pochodzących z umowy sponsorskiej z firmami bukmacherskimi. Ponad pięćdziesiąt czerpie regularne i znaczące zyski z reklam, które bukmacherzy (w olbrzymiej większości ci internetowi) wykupują - wynika z analizy specjalistów. "Polski sport straci kolejną poważną branżę, która jest gotowa w niego inwestować i dbać o jego czystość" - uważa Michał Roliński z firmy
Bwin.
Sporo mogą stracić kluby ekstraklasy. Głównym sponsorem Lecha Poznań jest firma Betclick. "Jesteśmy cały czas w kontakcie z jej przedstawicielami. Od dłuższego czasu z niepokojem patrzymy na to, co się dzieje w ustawodawstwie dotyczącym hazardu" - mówi nam Michał Lipczyński, dyrektor marketingu w poznańskim klubie. "Z Betclick podpisaliśmy jedną z najlepszych umów sponsorskich w historii ekstraklasy. Ile jest warta? Powiem tak: mieści się w przedziale 2,5-3,5 mln zł. Jeśli coś pójdzie nie tak, będziemy mieli problem. Bo po pierwsze o nowych sponsorów nie tak łatwo na rynku, a po drugie negocjacje z nimi są bardzo długie. Z obecnym rozmawialiśmy półtora roku".
Umowa z Betclick, podpisana w tym roku, ważna jest przez trzy lata. W tym czasie - według sugestii premiera Donalda Tuska - hazard zostanie zlikwidowany. I klub, który nie będzie chciał ponieść konsekwencji prawnych, zostanie zmuszony do rozwiązania umowy ze sponsorem. Podobny problem ma Wisła Kraków, która niedawno podpisała kontrakt z
Bet-at-home.com.
"Jeżeli nowe prawo przybierze formę ustawy i stanie się obowiązujące, to dostosujemy się do jego wymogów. Nie będziemy przecież działać niezgodnie z przepisami" - powiedział nam rzecznik krakowian Adrian Ochalik. "Mamy solidnego sponsora, jesteśmy zadowoleni i z kontraktu, i ze współpracy z nim, ale Wisła jest tak uznaną marką, że w razie czego nie powinna mieć problemów ze znalezieniem nowego".
Większy problem mają mniej uznane firmy. Władze I ligi niedawno podpisały umowę z
Unibet wartą 15 mln zł. Są bardzo małe szanse, że po wycofaniu się szwedzkiej firmy znajdzie się równie szczodry sponsor. W podobnej sytuacji są na przykład władze polskiej siatkówki. "PlusLiga ma podpisaną umowę z bukmacherami, od których otrzymuje ryczałtową opłatę. Kwestie przekazywania tych pieniędzy są usankcjonowane przez ustawę. W Polsce takich firm funkcjonuje około czterech - pięciu, wszystkie są zarejestrowane w naszym kraju" - powiedział nam wiceprezes Profesjonalnej Ligi Piłki Siatkowej Artur Popko."Czy należałby tego zakazywać? Przecież zakłady to nie hazard, tylko zabawa. A dobre jest to, że część z tych pieniędzy jest przekazywanych na sport".
Podobnego zdania jest prezes PZPS Mirosław Przedpełski. "Uważam, że nie powinno się tej formy działalności likwidować ani zakazywać. Ludzie zawsze się zakładali, to leży w ich naturze" - mówi. Nadzieje mogą stracić również te dyscypliny, które do tej pory były omijane przez sponsorów z branży bukmacherskiej. Na przykład piłka ręczna, którą gotowa bya wspierać jedna z niemieckich firm. "Na rynku istnieje kilka dużych marek, które chciałyby wykładać pieniądze na sport, ale boją się właśnie ze względu na ustawodawstwo. Na przykład William Hill, Gamebookers czy
Bwin, które na razie tylko się przyglądają" - uważa Lipczyński. "A pieniądze, które można dostać od bukmacherów z tytułu sponsoringu, są ogromne. Byłem na konferencji, na której poinformowano, że
Bwin w zeszłym roku wydał w Europie na sport 225 mln euro".
"Firmy bukmacherskie będą inwestowały w tych krajach UE, które uregulują lub uregulowały już prawo dotyczące zakładów w internecie zgodnie z wytycznymi Komisji Europejskiej" - dodaje Roliński. Jak się dowiedzieliśmy, bukmacherzy działający w Polsce oraz kluby z nimi współpracujące będą chciały sprowokować publiczną debatę, na której przedstawią swoje racje. Ich zdaniem premier Donald Tusk ma złych doradców, ponieważ nowe prawo, które potencjalnie ma uderzyć w branżę zakładów internetowych, będzie niezgodne z prawem europejskim. I jeśli premier sam nie zmieni koncepcji, to bukmacherzy zaczną lobbować w Komisji Europejskiej. Finał będzie ten sam. Tylko że polski sport straci sporo czasu.