"Straszna historia"
Budzisz się rano i czujesz, że nie masz władzy w nogach, ręce się poruszają, ale nie jesteś w stanie klasnąć w dłonie. Próbujesz się odkryć, ale jedynie bezradnie zaciskasz dłoń. Nie masz siły żeby podnieść lekki kocyk. Czujesz, że zaswędział cię nos, musisz się podrapać. Walisz łapami na oślep, oczywiście nie trafiasz, a przy okazji zahaczasz paznokciem o policzek. Piecze jak diabli, a nos nadal swędzi. Próbujesz raz jeszcze i palec ląduje w oku. Wściekle walisz jeszcze raz pięścią przed siebie. Nagle trafiasz dłonią w ciepłe i wilgotne miejsce. Miłe miejsce. Wpychasz głębiej dłoń i orientujesz się, że to twoje usta. Zaczynasz ssać dłoń. Jest przyjemnie, uspokajasz się. Ale po chwili czujesz, że nie wytrzymasz długo w pozycji, w której leżysz. Zdrętwiał ci cały bok, a małżowina uszna podwinęła się i masz wrażenie, że za chwilę odpadnie. Próbujesz się przekręcić – bez skutku. Czujesz się jakby sparaliżowany. Chcesz zawołać pomocy, ale z gardła wydobywają się tylko nieartykułowane dźwięki. Krzyczysz z całych sił, aż do zachłyśnięcia. Słyszysz kroki, ktoś się zbliża. Co za ulga, za chwilę ci pomogą. Chcesz krzyczeć „Zdrętwiałem, nie mogę się ruszyć. Przekręćcie mnie”. Tymczasem zamiast położyć cię na wznak, jakaś ręka wciska ci do ust gumową zatyczkę. Krztusisz się, ale po chwili zaczynasz ssać. Bok nadal boli, ale ssanie przynosi ukojenie. Czujesz, że bezwiednie oddałeś mocz. Podbrzusze oblewa ciepły strumień, który za chwilę robi się nieprzyjemnie zimny. Masz mokre ubranie. Wpadasz w panikę, wypluwasz zatyczkę i krzyczysz „ Co jest do cholery, gdzie ja jestem”, ale zamiast tego z gardła wydobywa się przeciągłe „Łaaaaaaa”. Znowu ktoś podchodzi do twojego łóżka i knebluje ci usta gigantycznym workiem ze skóry, z którego wprost do gardła sączy się płyn. Płyn zalewa ci gardło i nos. Nie masz siły się bronić. Zasypiasz zdrętwiały, mokry i przerażony...
Tak wygląda na co dzień życie niemowlaka. To, że z niektórych wyrastają normalni ludzie, świadczy o niesamowitej sile ducha ludzkiego.