To i ja mam historię z takim lub podobnym kubkiem.
Rok 1979, w pewnych okolicznosciach przyrody znalazłem się w niewielkiej wiosce na skraju puszczy.
Siedzę sobie na ławce pod domem gospodarza,gdy nagle na podwórko wjeżdza -
milicja w sile 2 radiowozów.
Wyskakuje z 5 mundurowych.Od razu do stodoły biegną.Ewidentnie czegoś szukają.
Szukali ze 2 godziny.Obeszli całe gospodarstwo z 10 razy.I nic nie znależli.
Spakowali się do samochodów.Juz maja odjeżdzac,kiedy jakiś sierżant wraca.
Podchodzi do wiadra z wodą(takiego jak @sensei wspomniał)Wiadro pamiętam na taborecie stało na ganku.
Bierze w ręce metalowy kubekzaczerpuje cały,i pije jednym duszkiem do dna.Jakieś 300ml .Odstawia kubek.Idzie do łazika.Pojechali.
Nie wiem o co chodzi.Nawet mnie nie legitymowali.Dopytuję się gospodarza,a ten poczekaj- za 20minut wszystko zrozumiesz.
Faktycznie.
Po jakiś 20 minutach na podwórko wjeżdza .znajomy już łazik,ale tylko z jednym mundurowym .Był nim spragniony sierżant.
Okazało się ,że zawartością wiadra był czyściutki bimberek.Okazało sie też,że na stojacej na srodku podwórka furmance(google pomoże)lezała cała aparatura do destylacji.Przesłonieta byle czym.Przechodzili obok z 30 razy.Nie znalezli.
Sierżant zażądał 20l banki(takiej po mleku) bimbru. Taka tez dostał.Zapakował.Odjechał.
Pamiętam jak dziś,bo wtedy pierwszy raz w życiu piłem samogonkę.
Koniec opowieści.
Czytał Jan Suzin.