4 września 1939 r. „Krwawy poniedziałek” w Częstochowie
W poniedziałek 4 września 1939 r. Niemcy dokonali w Częstochowie pogromu, nazwanego „krwawym poniedziałkiem”. Pod fałszywym zarzutem ostrzelania szpitala polowego okupanci dokonali mordu na kilkuset cywilnych mieszkańcach miasta.
3 września 1939 r. do Częstochowy wkroczyły oddziały 46. Dywizji Piechoty, wchodzącej w skład 4. Korpusu 10. Armii generała Walthera von Reichenau. Niemcy zachowywali się spokojnie, nic nie zwiastowało tragedii, która miała wkrótce nadejść.
Następnego dnia żołnierze Wehrmachtu i funkcjonariusze SS urządzali na ulicach łapanki, wyciągali ludzi z mieszkań i pod groźbą użycia broni pędzili w wyznaczone miejsca koncentracji, m.in. place przed katedrą i pod ratuszem oraz do kościoła św. Zygmunta. W sumie zgromadzono około 10 tysięcy osób. Pretekstem dla przeprowadzenia akcji było rzekome ostrzelanie niemieckiego szpitala polowego urządzonego w jednej ze szkół.
Według relacji świadków, przed katedrą strzelano w zbity tłum ludzi z karabinów maszynowych, przed ratuszem zabijano pojedynczymi strzałami w głowy, do mordów doszło również na terenie szpitala wojskowego oznaczonego flagą Czerwonego Krzyża. Tysiące ludzi zostało zamkniętych w więzieniu i w kościołach.
Dokładna liczba zamordowanych jest dziś trudna do ustalenia. W wyniku ekshumacji przeprowadzonej między lutym a kwietniem 1940 r. w niektórych tylko miejscach straceń wydobyto 227 zwłok: 194 mężczyzn, 25 kobiet i 8 dzieci – 205 Polaków i 22 Żydów. Ekshumacji nie przeprowadzono w miejscach zajętych wówczas przez Niemców jak koszary czy lotnisko, ponadto w niektórych przypadkach ciała zabitych zostały wcześniej zabrane przez rodziny.
Ekshumowane zwłoki pochowano na częstochowskim cmentarzu Kule. Całkowitą liczbę ofiar zdarzeń z 4 września szacuje się dziś na 300–500 osób.
W 1989 r., w 50. rocznicę mordu częstochowian, na Placu Jana Pawła II przed Katedrą Świętej Rodziny stanął kamienny obelisk ufundowany przez jej ówczesnego proboszcza ks. Józefa Chwisteckiego przy wsparciu finansowym parafian.