Mam forty takiego znajomego, handluje m.in. malinami na Broniszach.
Opowiadał, że któregoś roku jak padał deszcz w lubelskim, a to główne zagłębie malinowe stosunkowo blisko Warszawy, to tylko dzwonił po różnych znajomych z tamtych terenów, czy jeszcze deszcz pada.
Padał, a malin podobno się nie zbiera jak pada.
Ustawił się przy wjeździe na plac i wyłapywał samochody z malinami.
Wykupił maliny z trzech, bo tyle ich tylko przyjechało tego dnia.
Myk polegał na tym, że przez to był jedynym który posiadał ten towar tego dnia i mógł dyktować cenę.
Ale mówił, że to akcja jak chodzenie na cienkiej linie nad przepaścią.