z Biografii Vardego :
a FB Kapicy i Święcickiego:
Zacząłem pracować jako barman i lekko nie było. Do lokalu, w którym serwowałem alkohol przyłaził dyrektor pewnej fabryki. Pewnego wieczoru zapytał mnie, czy bym u niego nie popracował. Pomyślałem: - Czemu nie? I tak tu zarabiam całe g**no. Nie mam pomysłu na życie i większych ambicji. Mój świat zamyka się w zarobieniu pieniędzy, które później przepuszczam na alkohol. Tak wygląda moja żenująca definicja szczęścia.
Zostałem pomocnikiem stolarza, choć nie miałem bladego pojęcia o tej robocie. Rozpocząłem pracę na placu budowy w Nottingham jako kompletny świeżak. Wstawałem o piątej rano, jechałem do roboty, zasuwałem kilkanaście godzin, wracałem, wypijałem kilka browarów i zrozpaczony kładłem się spać. Moje życie nie miało sensu. Po czterech miesiącach miałem dosyć i nie mogłem zrozumieć jak ludzie dają radę w takiej mordędze przez całe życie. Jak mogą pracować tak ciężko, monotonnie, bez wielkich pensji, w trudnych warunkach? To są prawdziwi mistrzowie dnia codziennego, których nikt nie docenia.
Wybawieniem okazał się mój kumpel Danny, który zaproponował mi pracę w fabryce szyn medycznych. Zacząłem 1 lutego 2007 roku, trzy tygodnie po moich dwudziestych urodzinach. Oddelegowano mnie do produkcji szyn z włókna węglowego dla ludzi mających problemy z podnoszeniem palców i przedniej części stopy. W tamtym czasie to była robota satysfakcjonująca, ale ciężka. Musiałem dźwigać elementy do produkcji szyn i kłaść je wysoko na półkach, co skutkowało problemami z plecami. Nosiłem odzież ochronną, bo odpadające elementy fruwały w powietrzu, raniły moje ciało i powodowały okropne swędzenie. Przychodziłem do domu i drapałem się jak zwierzę po całym ciele. Poza tym nosiłem maskę i ochronne okulary. Azbest był wszędzie. Ta praca nie miała wiele wspólnego ze zdrowiem.
Żyłem tak pięć lat. Zarabiałem 1 tys. funtów plus premier. Wystarczyło na utrzymanie auta, zakupy, okazyjne zabawy. Gdyby ktoś wtedy powiedział mi, że za kilka lat zdobędę mistrzostwo Anglii jako piłkarz Leicester City, to uznałbym to żenujący żart. Może nawet przywaliłbym za to w mordę! Takie marzenia były poza moją świadomością. Na litość boską! Ja produkowałem szyny. Jak miałem myśleć o zawodowej karierze?