Kacper Sosnowski: Spotkaniem Dundelange z Legią jest pan zaskoczony?
Mirosław Szymkowiak: Zaskoczony jestem, że w rewanżowym meczu z F91 Legię prowadził Sa Pinto. Oczywiście po meczu jesteśmy mądrzejsi, ale uważam, że z drużyną powinien dalej być Aleksandar Vuković, który znał piłkarzy, wiedział co się dzieje i co kto może zagrać, jak jest przygotowany fizycznie. Portugalczyk obsadził Chrisa Philippsa na stoperze, szukał rozwiązań dziwnych. Michał Pazdan musiał naprawiać błędy. Wyglądało, że tylko biegał i się denerwował. Rozumiem, że sięgnięto po trenera z fajnym nazwiskiem, niezłego piłkarza, ale on kompletnie nie znał zespołu. Sam przyznał zresztą na konferencji, że odbył z drużyną dwa treningi. Zaskoczeniem było też dla mnie, że zespół z Luksemburga prowadził grę – to pokazuje słabość naszej ligi.
Klub wyszedł na odstawieniu Jędrzejczyka jak Zabłocki na mydle, nie zgłosił go do III rundy, ograniczając sobie warianty wyboru w słabej, defensywnej formacji.
- Tyle że obrona Legii od poprzedniego sezonu gra w różnych zestawieniach. Zaczynał tam też William Remy. Potem było dalsze kombinowanie. Teraz pojawił się tam Philipps. Mówiłem, że lepiej było dać to do poprowadzenia Vukovicia, bo Sa Pinto poszedł po nazwiskach. Wprowadzenie do gry Eduardo było zagraniem va banque. Szkoleniowiec się z tego wytłumaczy, bo jest w klubie od trzech dni, ale jak patrzyłem na tego piłkarza...
Gryzie się pan w język...
- Może powiem tak. Teraz występuję już w oldbojach, ale jakbym zagrał w meczu z Luksemburczykami to bym przynajmniej ze dwa razy wyszedł do jakiegoś zagrania i odegrał komuś piłkę, a nie stał i się czaił. To jest przerażające, że ludzie planują transfery, biorą za nie olbrzymie pieniądze i tak nie trafiają. Eduardo jest pierwszym do odstrzału. Nie boję się tego powiedzieć dosadnie. Ligę mamy jaka mamy, ale stawiajmy na naszych młodych zawodników, nawet kosztem tego, że przez cztery czy pięć lat lat będzie gorzej i słabiej. Młodzi się nauczą, wybiją i będzie z nich pożytek. Przestańmy sprowadzać jakiś szrot!
Czyli Górnikowi Zabrze raczej pan pogratuluje.
- Trener Marcin Brosz jest mistrzem świata. Pewnie trochę nie ma wyboru, ale nadal konsekwentnie stawia na młodych. Górnik dużo na tym ugrał. Kiedyś ci młodzi muszą doświadczenia nabierać. Ja przecież też zaczynałem jak miałem 16, 17 lat. Oby tak było dalej. Co Zabrze może na tym stracić? Jak popatrzymy na całą ligę, to w ostatnich 10 latach pewnie byśmy znaleźli ze 300 piłkarzy, którzy przyjechali z zagranicy i po pierwszej swojej rundzie w Polsce powinni być do odstrzelenia.
Wracając do odstrzelonej z pucharów Legii. Trener Sa Pinto już w swoim pierwszym spotkaniu z nią był nerwowy. Po końcowym gwizdku ruszył do arbitrów. Na konferencji twierdził, że Legii zabrakło czasu, narzekał na sędziów.
- Wiemy, jaki jest Portugalczyk. Ja też miałem niewyparzony język, też lubiłem pokrzyczeć. On niby uspakajał, a swoje nawrzucał. Jego późniejsze tłumaczenia nic nie wnoszą. Wiadomo, że czasem zdarza się dzień, że nic nie idzie, piłki nie wchodzą itd. ale to był dwumecz, a Legia dwa razy była bezradna. Jak patrzyłem na grę Luksemburczyków w Warszawie, to pomyślałem sobie, że ta ekipa zdobyłaby w Ekstraklasie mistrzostwo Polski!
Czyli do tego wszystkiego sportowo zaskoczył też rywal z Dudelange.
- Bo my wszyscy tak stereotypowo o nich myślimy, a tam przyszło trochę chłopaków, którzy kopali piłkę w różnych ligach, mają jakieś doświadczenie i nie wybijają wszystkiego na oślep. Te czasy, że się jechało do państw z dawnego Związku Radzieckiego, podchodziło pod bramkę rywala, a oni na ślepo wybijali futbolówkę już się skończyły. Uczyć się futbolu nikt im nie zabroni. Mnie bardziej przerażało to, jak polskie ekipy grały do siebie. Jak stoper grał do stopera, to na piłkę trzeba było czekać dwa dni. Od tego zaczyna się trening na Zachodzie. Pół godziny mocnego klepania do siebie. Jak się tego nauczą na treningu to potem jest im łatwiej podczas meczu, bo są sekundę przed rywalem.
To już nawet Luksemburczycy byli pod tym względem dynamiczniejsi. Zawodnik szybko dostawał piłkę i zabierał się z nią do przodu. Był w ruchu, na nic nie czekał. My się zatrzymywaliśmy z futbolówką. Najlepiej te mocne zagrania robiła Jagiellonia, ale też miała przestoje.
Serie A. Oficjalnie: Łukasz Teodorczyk zagra w Udinese
W dwóch spotkaniach Legii szczególnie w pierwszych połowach wyglądało to jakbyśmy ustępowali F91 szybkościowo. Polacy w każdej akcji byli o krok do tyłu.
- Bo 80 procent naszych środkowych pomocników przyjmuje piłkę i zagrywa do tyłu, tak jest w całej lidze. Nawet taki Cafu, to jest... może raczej był, dobry piłkarz. Nie wiem, co się z nim stało teraz. Trzy podania w lewo, trzy w prawo i nic więcej. Carlitos z Kante się starali. Nie wiem jednak co jest z ich przygotowaniem. Hiszpan zejście do środka ma, ale dynamika w polu karnym jeszcze nie ta co w poprzednim sezonie. Więcej machał rękoma niż zachwycał. Wiem z doświadczenia, że im więcej się macha, tym jest gorzej. Kante się starał. Coś jednak w Legii ogólnie nie funkcjonowało.
Po czwartku wszystkie nasze kluby zniknęły z europejskiej mapy piłkarskiej. Teraz będzie można usłyszeć „skupimy się na Ekstraklasie”.
- A zobaczmy jak to wygląda, gdy porównamy Ekstraklasę do tego, co potem dzieje się w Europie. W ostatniej kolejce ligowej zmęczony Lech wbił właściwie swą młodzieżą Zagłębiu Sosnowiec 4 gole. Wygrali też inni nasi przedstawiciele w Europie, Legia może mniej pewnie, ale zwyciężyła. Potem rywalizujemy na poziomie międzynarodowym i wszyscy są do tyłu. Poznań zaczął grać, gdy Genk prowadziło 2:0. Z doświadczenia wiem jak to wygląda w głowie rywala, szczególnie jak pierwszy mecz też wygrał 2:0. To było smutne. Może nie powinienem tego aż tak krytykować, bo w swojej karierze też miałem słabsze momenty jak przegrywałem z Dinamo Tbilisi [Wisła Kraków odpadła w 1 rundzie Pucharu UEFA po wygranej 4:3 i porażce 1:2 – przyp. red.] czy Valerengą (w II rundzie Pucharu UEFA po 0:0 i 3:4 w karnych). W Tbilisi biliśmy jednak zdecydowanie lepsi, mieliśmy mnóstwo sytuacji, nie potrafiliśmy ich wykorzystać, graliśmy w dziesiątkę. Nie ma dla tego żadnego tłumaczenia, ale mecz wyglądał inaczej, a teraz...
Teraz rywale Polaków grali zdecydowanie lepiej. Rywale z Luksemburga nie Gruzji czy Norwegii.
- Tak, bo to że pod względem piłkarskim przewyższać nas będą Belgowie można się było spodziewać.
Pamiętam takie słowa prezesa Dariusza Mioduskiego, który rok temu chwalił naszą ligę. Twierdził, że idziemy do przodu. Może miał takie wrażenie jak do klubu szły większe pieniądze, ale nic za nimi się nie pojawiło. Ligę mamy pięknie opakowaną. Jakby ktoś zobaczył na szklanym ekranie ligowe mecze ze Słowacji czy Chorwacji, to by się za głowę złapał. To jak u nas w latach 90-tych. Tylko że na boisku gorzej wypada to, co w tych telewizorach jest pokazywane.
Przyznam szczerze, że przez kilka ostatnich lat starałem się szukać pozytywów, nie byłem pierwszym który krytykował, teraz już nie wytrzymałem. Trzeba przestać się poklepywać i mówić, jakie piękne i cudowne jest szkolenie. Tu kursy takie, tam owakie. Wszędzie tylko idzie kasa, a 95 procent ludzi po tych szkoleniach mówi, że nic z nich nie wywnioskowało.
Ciekaw jestem, co taki trener ma wywnioskować na zimę. Teraz jest 30 stopni, a jak śnieg spadnie, to trzy czwarte szkoleniowców słusznie będzie narzekać, że nie ma gdzie trenować. Te wszystkie rzeczy składają się potem na końcowy problem. U nas jak zawsze wszystko od dupy strony. Mamy stadiony, a nie mamy baz. Jakbyśmy zapomnieli gdzie się człowiek uczy grać w piłkę. No i później na te stadiony ściągamy do Polski szrot, ale o tym już było.