Kiedy przed paroma tygodniami zacząłem znów czytać "Buddenbrooków" Tomasza Manna w tłumaczeniu Ewy Librowiczowej, od razu rzuciła mi się w oczy forma charakterystyczna dla tekstów sprzed kilkudziesięciu lat, a mianowicie postać śmieli się w trzeciej osobie liczby mnogiej czasu przeszłego: "Wszyscy śmieli się wraz z nim", "Strasznieśmy się dziś śmieli", "Wszyscy będą się z niej śmieli".
Gdy zaś sięgam do "Słownika ortoepicznego języka polskiego" Stanisława Szobera z roku 1937, wznawianego wiele razy po wojnie pod tytułem "Słownik poprawnej polszczyzny", przy haśle śmiać się znajduję wariantywne śmiali się lub śmieli się, ale towarzyszące im przykłady literackie mają tylko brzmienia z "e": "Śmieli się i musieli się zgodzić" (Adam Mickiewicz), "Śmieli się ze złych wierszów" (Maurycy Mochnacki), "Śmieli się" (Henryk Sienkiewicz), "Śmieli się nawet ranni" (Andrzej Strug), "Śmieli się oboje" (Jarosław Iwaszkiewicz).
I dziś można od czasu do czasu formę śmieli się usłyszeć lub zobaczyć, ale przez każdy współczesny leksykon uznawana jest ona za rzadką, bo - rzeczywiście - przeciętny Polak posługuje się brzmieniem śmiali się - z "a". - I bardzo dobrze, bo unika w ten sposób wymiany głoskowej "e" : "a" (śmieli się - śmiał się), która - jak każda alternacja - jest utrudnianiem sobie komunikacyjnego żywota. A poza tym za takim zachowaniem gramatycznym przemawiają względy historycznojęzykowe. A dlaczego? Przed wiekiem XII w naszym języku doszło do procesu fonetycznego polegającego na tym, że jeśli "e" po spółgłosce miękkiej znalazło się przed którąś ze spółgłosek "t", "d", "s", "z", "n", "r", "ł", zmieniało się w "o" lub w "a": żeński, żenić się, ale żona, bierzesz - biorę, cieśla - ciosać, w lesie - las, w lecie - lato, mierzyć - miara, gwieździe - gwiazda, kwiecień - kwiat itp. Zgodnie z tym procesem, a zwie się on przegłosem polskim, bo zaszedł tylko w naszym języku (por. formy z innych języków słowiańskich, takie jak żena, leto, les, miera, gviezda, kwiet - wszystkie z "e"), samogłoska "e" z form czasu przeszłego siedzieli, słyszeli, widzieli, milczeli musiała się zmienić na "a" w szeregu siedział, słyszał, widział, milczał. Przez analogię do tych czasownikowych par utrwaliły się formy śmieli się - śmiał się. Zachodzi jednak zasadnicza różnica między wyrazami siedzieć, słyszeć, widzieć, milczeć a śmiać się. Ten ostatni jest skróconym wariantem pierwotnego śmiejać się (por. np. ros. smiejat'sja czy nazwisko Śmieja). Nietrudno się domyślić, że w trzeciej osobie liczby mnogiej prymarne brzmienie to (oni) śmiejali się. Ze ściągnięcia grupy głoskowej "-eja-" powstawało zawsze "a": śmiejać się - śmiać się, śmiejali się - śmiali się. Wniosek jest prosty: w parach widzieli - widział, słyszeli - słyszał, siedzieli - siedział czy milczeli - milczał mamy do czynienia z regularnym zjawiskiem przegłosu polskiego, czyli samogłoska "e" musi się zmieniać na "a" w określonym sąsiedztwie fonetycznym. Czasownik śmiać się nigdy natomiast nie miał w sobie takiego "e", lecz zawierał grupę "-eja-", która ściągnęła się w "a". Nie miało co tutaj ulegać przegłosowi! Cieszmy się dlatego, że w zgodzie z prawem ekonomii komunikacyjnej i w zgodzie z racjami historycznojęzykowymi większość rodaków wybiera wariant z "a" - śmiali się.