Wielkie starcie z Barceloną na Stamford Bridge zbliża się wielkimi krokami, a to oznacza, że najwyższa pora zastanowić się nad tym, jakie szanse na awans ma drużyna Antonio Conte.
Forma The Blues może zadziwiać, niestety negatywnie. Dawno nie widzieliśmy takiej Chelsea - bez mocy, kreatywności w ofensywie, jakichkolwiek argumentów, mogących usprawiedliwić nasze złe wyniki ostatnimi czasy. Tragiczna gra z Watford ukazała czarno na białym ogrom problemów w zespole. Spór na linii Conte - zarząd jest wszystkim dobrze znany. Większość była przekonana, że Włoch opuści Stamford Bridge po poniedziałkowej porażce na Vicarage Road. Tak się nie stało, dlatego też można się zastanowić nad tym, czy Abramowicz wreszcie postanowił zmienić politykę własnego klubu, a zwalnianie trenera po gorszym okresie gry pójdzie w niepamięć. Przed Conte w takim razie staje arcytrudne wyzwanie - dwumecz z Barceloną w Lidze Mistrzów.
Patrząc na naszą obecną formę, stwierdzenie, że Chelsea ma jakiekolwiek szanse w meczu z Dumą Katalonii może wywołać śmiech u niektórych osób. Jednak czy warto być tak sceptycznie nastawionym? Wyjdę naprzeciw wszystkim niewierzącym w awans do ćwierćfinału. Barcelona łatwego dwumeczu z The Blues mieć nie będzie. Cofnijmy się do roku 2012, tego najwspanialszego w historii klubu. Czy ktokolwiek wtedy wierzył, że Chelsea będzie mieć możliwość rozegrania finału na Allianz Arena, eliminując tym samym w półfinale Barcelonę? Oczywiście, że nie. Większość stawiała na awans Hiszpanów. Historia potoczyła się zupełnie inaczej, a rajd Fernando Torresa w doliczonym czasie gry na Camp Nou pamiętają wszyscy. Graliśmy wtedy bardzo defensywnie. Nie wychylaliśmy się i szukaliśmy po prostu swoich okazji, cierpiąc w defensywie. Przecież tak samo będzie wyglądać dwumecz, na który czekamy z niecierpliwością. Dlaczego w takim razie pękamy ze śmiechu, gdy mowa o jakichkolwiek szansach The Blues? Oczywiście, w szatni brakuje już takich charakterów, jak John Terry, Frank Lampard, Ashley Cole czy Petr Cech. Najwyższy więc czas, aby następców znaleźć. Daleko szukać nie musimy, bo przecież mamy takiego Azpilicuete, który potrafi pomóc drużynie w trudnych momentach i udźwignąć cały zespół.
Stwierdzenie "Chelsea swoje marzenia o awansie zakończy już na Stamford Bridge" jest nie na miejscu. Mimo ostatnio fatalnej gry, jestem święcie przekonany, że The Blues zostawiają serce na boisku. Nie ma bowiem innego takiego zespołu na świecie, który z nożem na gardle gra tak rewelacyjnie, a owy nóż już jest. Conte zrobi wszystko, aby przekonać do siebie kibiców, piłkarzy, zarząd. Ważnym celem jest zatem awans do ćwierćfinału. Przeżyjemy fantastyczne chwile na Stamford Bridge i Camp Nou. Tę drużynę stać na bardzo wiele.