Kiedy widzimy transmisję z któregoś z tych sportów, zazwyczaj natychmiast przełączamy kanał.
SKOKI NARCIARSKIE
Adamie Małyszu, umieraj w piekle. To przez ciebie tak sympatyczny niegdyś sport stał się potworkiem, którego przyjmowanie w dawce minimum dwóch transmisji na tydzień stało się koszmarem. Wiemy, że to tak naprawdę wina przesytu, jakim zaczęła nas katować nasza telewizja w związku z sukcesami naszego najlepszego w historii skoczka (pomijamy już aspekt tych wszystkich ryjów, które się na tym wypromowały), ale kiedyś skoki były dla nas czymś... romantycznym. Stoi facet na szczycie skoczni na miejscu, gdzie każdy z nas obsrałby sobie zbroję ze strachu i liczyło się tylko to, kto skoczy najdalej. Po zrobieniu z tej dyscypliny nieznośnego narodowego festynu widzimy w tym sporcie tylko skansen, który wszyscy na całym świecie mają w dupie, a tylko Polacy zapraszają na relacje rozmaitych celebrytów i zakładają czapki z rogami na trybunach. Doszły jakieś wyliczenia wiatru, odejmowanie punktów i nie da się już tego oglądać - chyba że zaczną skakać przez staw z krokodylami. Wtedy może byłoby to ciekawe.