podobnie jak quincy przed chwilą po telefonie leżałem rozbawiony do rozpuchu ale pomogłem a ona się później odwdzięczyła z nawiązką, parę dni pod rząd przyjeżdżała po mnie pod zakład pracy i fruu do lasku a potem odwoziła jeszcze do domu
niestety znajomość się skończyła kłótnią, jednego razu zajechał nas leśniczy (na szczęście po akcji) z pretensjami że wjechaliśmy do lasu, skurczybyk był nie ugięty i cały czas powtarzał że już widział wcześniej to auto i wezwał policję, ona dostała mandat i wyskoczyła z hasłem żebym go pokrył za nią więc się spieniłem z lekka i jej mówię: przecież to ty tu wjechałaś, poza tym ja nawet nie mam prawa jazdy, trzasnąłem drzwiami i musiałem z buta cisnąć do najbliższego przystanku a tak to mnie zawsze odwoziła prawie pod sam dom bo zawsze kazałem jej się zatrzymywać pod innym blokiem - przezorny zawsze ubezpieczony