http://www.polskatimes.pl/sport/a/malgorzata-zarzeczna-pawel-nie-przegral-ze-smiercia-on-zremisowal,12189011/
Wybielanie siebie post factum:
O rozwodzie:
Dla niego to był szok. Nigdy się z tym nie pogodził. Zawsze byłam „żoną”. Nigdy nie pozwolił mi odejść, zresztą ja nigdy nie próbowałam. Ale miałam różnych „doradców” i z Pawłem żeśmy się śmiali, bo słyszałam: „Ty się rozwodzisz i zostawiasz mu konto?! Przecież możesz wszystko wypłacić!”. Ja mówiłam, że przecież nie okradam własnego domu. „To chociaż połowę wypłać!”.
Do końca żyliśmy z Pawłem jak mąż z żoną. Ten rozwód miał być nauczką, a nie końcem związku.
Myslałam, że jak dostanie pozew, to będzie miał ze trzy miesiące na „ogarnięcie się”, takie gruntowne. Nie wyszło.
Ale byłam z nim cały czas. Ja byłam jedyną miłością jego życia, mogę to mówić głośno, bo tak było. Po prostu gdzieś się przerwał papier.
No a jak?
Ja jestem jedyną żoną Pawła
Czyli - złożyłam pozew o rozwód ale do jego śmierci i tak Jego żoną byłam! Złożyła pozew o rozwód i ok, miała prawa/powody/argumenty/przyczynę ale niech po smierci ex-małżonka nagle nie na tablodach nie wybiela swoich decyzji bo to żałosne.