Ilekroć widzę bereta to przypomina mi się jak Kowal pisał o jego popisowym numerze szczania na nogi kolegów pod prysznicem.
+ parking w mlawie
Ta moją ulubioną
Raz Legia pojechała na zgrupowanie do Włoch, lata dziewięćdziesiąte. Pod koniec nie było pomysłu, kto ma zapłacić za kolejną bibę. Zawodnicy głowili się, głowili, aż wpadli na genialny pomysł – zapłaci Jóźwiak. Wysłali mu telegram: „Żaneta urodziła STOP masz syna STOP”. Zgodnie z przypuszczeniami, Marek postanowił wyprawić pępkowe. Jak twierdzą świadkowie: wspaniała była to biesiada, na bogato, Marek na niczym nie oszczędzał. Syn nie rodzi się codziennie! Cała drużyna piła na koszt Jóźwiaka, ten przyjechał do Polski, spytał trenera, czy może się zwolnić i jechać do Mławy. Trener mówi: – Jedź!
Marek maluchem do Mławy, wpada do domu.
- Gdzie Żaneta?
- Zupę gotuje.
- Jaką zupę?! A gdzie mały?
- Jaki mały?