Matka i ojciec do utylizacji....
Szokujące ustalenia śledczych po przesłuchaniu 24-letniej Angeliki B. w sprawie śmierci jej małej córeczki. Partner kobiety, Szymon B. z Piły (woj. wielkopolskie), wściekł się, że przegrywa w grze komputerowej. Swoją złość wyładował na dwuletniej Lilce. Zwyrodnialec chwycił dziewczynkę i cisnął nią o drzwi. Dwulatka zmarła w szpitalu.
Lilianna trafiła do Szpitala Specjalistycznego w Pile we wtorek. Miała pękniętą czaszkę i krwiaki. Podczas trwającej kilka godzin operacji doszło do zatrzymania krążenia. Dziewczynkę reanimowano przez ponad godzinę, jednak nie udało jej się odratować.
Lekarze zgłosili sprawę prokuraturze, bo byli niemal pewni, że do takich obrażeń u dziecka nie mogło dojść bez udziału osób trzecich. Przeprowadzona sekcja zwłok wykazała, że Lilka miała liczne poważne obrażenia głowy. W środę 22 marca zatrzymano też dwie osoby - matkę Angelikę B. oraz ojczyma Szymona B. Przesłuchanie kobiety trwało ponad pięć godzin. Angelika B. wyjawiła szokujące informacje. Z jej relacji wynika, że za śmierć Lilki odpowiada jej partner.
- Obrażenia dziewczynki powstały w wyniku popchnięcia dziecka i uderzenia w futrynę drzwi. Jak zeznała kobieta, mężczyzna był zajęty grą na komputerze. Gdy "nie szło mu w grze", chwycił przechodzące obok niego dziecko za rączkę i pchnął, w skutek czego dziewczynka uderzyła głową w futrynę - tłumaczy prok. Magdalena Roman z Prokuratury Rejonowej w Pile.
Jak ustalili śledczy, do tego tragicznego incydentu doszło jeszcze w ubiegłym tygodniu w czwartek (16 marca). Angelika B. nie zabrała jednak od razu córki do szpitala. Trafiły tam dopiero po dwóch dniach, gdy dziewczynka zaczęła się czuć coraz gorzej. Kobieta nie zdradziła lekarzom, w jaki sposób doszło do obrażeń. Nawet wtedy, gdy Lilka ponownie trafiła do szpitala w ostatni wtorek, tym razem nieprzytomna.