Apropos Smudy
"Za to Franciszek Smuda, mimo że prawo jazdy miał, powiedział mi, że maluchem nie będzie jechał. Pamiętam, że umawiałem się z nim w okolicach jakiegoś święta. Dogadaliśmy się, że w poniedziałek zrobimy zdjęcia, on powiedział: "Tak, oczywiście". Myślałem więc, że wie, o co w tym programie chodzi.
Zrozumiałem, że tak nie jest, kiedy podjechałem pod stadion, pod którym byliśmy umówieni. Zobaczyłem zdenerwowanego Smudę, machał rękami, chwytał się za głowę. Wyglądał, jak trener Smuda na ławce rezerwowych w czasie meczu. Powiedział mi, że "nie będzie tym - za przeproszeniem gównem - jeździł", on ma audi, a my chcemy z niego zrobić pajaca. Wtedy przyszedł rzecznik, starał się mediować i doprowadził do tego, że trener zgodził się na przeprowadzenie wywiadu na trybunach. Zacząłem mu tłumaczyć, jakim jest świetnym, fantastycznym trenerem. W końcu, starając się go przekonać do wywiadu w aucie, powiedziałem, że przecież nie chcę z nim rozmawiać o tym, jak spieprzył Euro. Chodziło mi dokładnie o to, że moim zdaniem nie spieprzył Euro, ale on to zrozumiał inaczej, powiedział, że w takim razie nie będzie ze mną rozmawiał. W końcu jednak jakoś się dogadaliśmy, zgodził się na jedno kółko wokół Błoni. Przekonywałem go kilkadziesiąt minut, żeby wsiadł do samochodu. Uważam, że to mój największy sukces negocjatorski w życiu"