Szymek Marciniak
Po jakim meczu panu było najbardziej wstyd?
Popełniłem kilka błędów, których do końca życia nie zapomnę. Przede wszystkim w półfinale Pucharu Polski, kiedy Zawisza grał z Jagiellonią. Nie podyktowałem rzutu karnego dla zespołu z Białegostoku. Po meczu analizowaliśmy sporną sytuację z Michałem Probierzem, poprosiłem, by wskazał mi, gdzie powinienem stać, bym miał szansę prawidłowo ocenić sytuację. Wybraliśmy miejsce poza boiskiem, od strony lewego słupka, czyli takie, w którym arbiter nie ma prawa przebywać. To był pierwszy tak poważny błąd w mojej karierze. Po nim nauczyłem się obcować z tym światem, bo do tamtej chwili moje pomyłki nie były tak nagłośnione. Przeżywałem to. Szczególnie że bardzo lubiłem już wtedy trenera Probierza, któremu wciąż zabierano piłkarzy, a on mimo wszystko potrafił swój zespół posklejać. Kiedy patrzyłem na twarze chłopaków z Jagiellonii, miałem poczucie, że spieprzyłem. Mieli szansę na finał.
kanalia