Nie wiem czym zostałem trafiony, ale za ciężkie to to nie było. Jak wszyscy widzieli był karny. Moje zachowanie nie było spowodowane wielkim bólem, a raczej podszedłem do tego od strony psychologicznej i chciałem w pewien sposób rozproszyć Milosa Krasicia. Uderzenie nie było mocne - przyznał wprost Bartłomiej Drągowski. - Po tej sytuacji bramkarz wdał się w konflikt z kibicami z Gdańska. - Kibice zaczęli na mnie krzyczeć, ale to ich wina, że trzymałem się za rękę. W końcu to oni rzucili zapalniczką - dodał.