Brawa dla CAvs, a szczegolnie dla Dellavedovy, ktory chyba lepiej nie mogl zastapic Irvinga, nawet nie wiem czy Irving zagral by taki mecz co on zagral tej nocy. Bronek oczywiscie tez szacunek za kolejny mecz na granicy triple double no i zostal oficjalnie nr 1 w histori w liczbie zdobytych punktow po pierwszych trzech meczach finalowych. Warriors sami sa sobie winni, przez 3 kwarty nic nie grali, a obudzili sie dopiero w ostatniej. Co ciekawe Curry lepiej rzucal z paskudnych pozycji, gdy byl podwojnie kryty niz z czystych.