podstawek powodzenia, wracaj do zdrowia
Krótka relacja z dzisiejszego startu w ramach II Mrągowskiego Biegowego Pikniku Wojskowego (co to za nazwa w ogóle??
)
Biuro zawodów jak i start wszystkich biegów (coś dla maluchów, 1500m, 4km i 10km) zlokalizowane w centrum Mrągowa, na Placu Unii Europejskiej.
Na miejscu byłem ok 10.30, odebraliśmy z żoną pakiety startowe (biegła na 4km) - jej pakiet bez historii - numer startowy plus bon na żurek
w moim poza tym jakieś ulotki, banan, izotonik, żel i breloczek/otwieracz.
O biegu na 4km nie ma co pisać - niewiele osób wystartowało, nawet część tych, którzy później biegli dyszkę - chyba potraktowali to jako mocniejszą rozgrzewkę.
Bieg główny rozpoczął się o 13.00, było dosyć ciepło, ok 20 stopni, słońce i lekki wiatr. Na starcie chyba nieco ponad 200 osób. Trasa prowadziła początkowo uliczkami miasta - ok 2km po czym odbiliśmy nieco w las nad Jeziorem Czos.
Tuż po drugim kilometrze rozpoczął się ostry podbieg, który ciągnął się około 2km w większości po ubitej ziemi.
Nie znałem wcześniej trasy, źle rozłożyłem siły i właśnie na tym podbiegu, po moim zbyt szybkim starcie (miało być treningowo, a dałem się ponieść tłumowi), dopadła mnie kolka, z którą walczyłem niemalże do końca biegu.
Jak tylko skończył się podbieg było kilkadziesiąt metrów "odpoczynku" na płaskim i stolik z wodą. Wody użyłem żeby się schłodzić, nie piłem bo jakoś strasznie gorąco nie było a kolka wciąż dawała o sobie znać.
W połowie piątego kilometra trasa poszła ostro w dół jednak cały czas trzeba było uważać na masę dziur, kamieni i innych niespodzianek jakie można spotkać na leśnych i polnych ścieżkach, poza tym było bardzo wąsko.
Dopiero na ok 7km trasa się "uspokoiła" i już praktycznie do mety było w miarę płasko.
Jako, że duża część trasy prowadziła po chodnikach nad jeziorem non stop mijaliśmy spacerowiczów, rowerzystów i innych "cywilów".
Obyło się chyba bez kraks, a przy okazji można było rzucić okiem na niebrzydkie Mrągowianki
Na mecie szybko wręczony medal - dla części uczestników zabrakło!!! woda i kto miał ochotę mógł się udać na wspomniany żurek.
Czas wg endo 49.02...
Impreza przyciągnęła również "gwiazdy" czy jak kto woli "celebrytów". Ja rozpoznałem tylko Joannę Jabłczyńską, z którą już drugi raz spotkałem się na imprezie biegowej (wcześniej podczas dyszki szlakiem Krutynii w czerwcu). Była jeszcze podobno córka prezydenta/elektryka i jakieś inne "sławy". Z tego co zdążyłem się zorientować to promowali oni wszyscy markę Under Armour.
Ogólnie impreza na plus, podobała się zarówno mnie jak i mojej żonie. Większych zgrzytów organizacyjnych nie zauważyłem aczkolwiek postronni ludzie na trasie to nie jest to czego biegacz/zawodnik chce doświadczać w trakcie zawodów.