Jest kilka minut wolnego to można napisać o niedzielnym biegu V bieg Sokoła
Ogólnie bieg jak dla mnie dobry. Pogoda dla mnie - deszczowo, trasa ciekawa. Środkowy odcinek (od 4 do 7,5km) leśnymi drogami, miejscami jednak było bardzo grząsko to wówczas na szybkości starałem się przebiec by nie władować się w błoto.
Było trochę zamieszania przy zapisach, które mnie nie dopadły. Załapałem się na numer startowy
Przed biegiem jak jeszcze była długa kolejka po odbiór usłyszałem, że zabraknie numerów dla biegnących dyszkę. Później dowiaduję się, że osoba która numery robiła wysłała dwa razy numery 1-150 zamiast 1-150 i 151-300
Więc niektórzy pocinali bez numerów..
Zaraz za startem był ostry skręt w prawo i trzeba było uważać by nie zaliczyć wywrotki. Deszcz mocno nawalał, endo odpaliłem i po kilkunastu sekundach patrzę raz jeszcze, okazuje się że chyba od razu zatrzymałem przez deszcz. Odpaliłem na nowo ale straciłem trochę metrów w endo.
Czułem się dobrze, po 2,5 km był nawrót dla biegnących piątkę więc widziałem ile jest mniej więcej osób przede mną. Chciałem swoim tempem lecieć, bez ciśnienia. Nie piłem nic, tylko zwilżyłem usta, sporo wody wylałem na twarz i plecy
Kto chciał pić to miał wody pod dostatkiem. Kolka zaczynała co jakiś czas się przypominać, lekko zwalniałem i jakoś sobie z nią poradziłem.
Od 7km wyprzedziłem kilka osób, doszedłem małą grupkę na podbiegu. Słysząc endo wiedziałem, że jeśli utrzymam tempo to będzie rekord. Na ostatnim punkcie z wodą za dużo jej wylałem na siebie, deszcz z wodą spowodowały że spodenki kleiły się do ciałą na maxa ale jakoś dałem radę
Będąc na 9km patrząc przed siebie wiedziałem że mogę jeszcze wziąć dwie osoby. Z pierwszą poszło łatwo, druga była trochę metrów przede mną, szybko poszło z zakrętami i ostatnia prosta. Dogoniłem gościa, który się chyba nie spodziewał że ktoś go dogoni. Obejrzał się, przyspieszył. Szybko znalazłem się przed nim, zachęcałem go by na finiszu się pościgać ale po chwili usłyszałem - nie mam szans. Dostrzegłem że jeszcze jeden 'klient' jest do wzięcia i na samej mecie jeszcze jego wyprzedziłem. Kątem oka dostrzegłem 'swoich kibiców' - pierwszy raz na zawody pojechała narzeczona, wziąłem też siostrę. Ostro dopingowały na końcowych metrach
Czas: 41:49
Miejsce: 36 /167 - 7 w swojej kategorii
Życiówka jest ale niepełna, gdyż okazuje się, że trasa miała około 9,88-9,90 różnie to pokazywało osobom ale właśnie taki dystans najczęściej się pojawiał jak rozmawiałem z ludźmi.
Mi pokazało 9,73 ale jak wcześniej zaznaczyłem odpalone ze sporym opóźnieniem moje endo.
Medal - bardzo ładny, wygląda jak medal a nie badziewie które dawali na Interrunie choćby.
Dla
lupusa strogonoff czy cuś podobnego do żarcia, bardzo dobre - wyrzuciłbym tylko grzyby
Ogólnie impreza na plus. Poprawić trasę by była pełna dyszka, uniknąć chaosu przy zapisach i można wracać za rok