Nielegalna bukmacherka on-line
Czy wiecie, że każdy mieszkaniec Polski, który obstawia wyniki rozgrywek sportowych u internetowych bukmacherów łamie prawo i w jego świetle jest przestępcą?
Brzmi to śmiesznie, ale taka jest prawda. I pomyśleć, że chodzi tu o tysiące osób, które pałają się tym procederem każdego dnia!
Polskie prawo zezwala na uczestnictwo w grze losowej (a do takiej zaliczane są zakłady bukmacherskie) tylko pod warunkiem, że obstawiać będziemy w kolekturach. Ustawa z 1994 roku, ściśle regulująca zasady gier losowych, nie przewiduje innej możliwości. Odejście od tej reguły jest karane bardzo surowo - kwotą do 120 stawek dziennych, czyli do około 260 milionów złotych! Kto ostatnio obstawiał?
Mimo istniejących przepisów internetowa bukmacherka ma się coraz lepiej. Szacuje się, że 20% grających korzysta z usług firm internetowych, czyli wychodzi ponad 100 tysięcy osób. Zachodnie firmy, oferujące swe usługi w sieci, są coraz bardziej zainteresowane naszym rynkiem. Większość z nich działa w państwach, gdzie prawo zezwala na zakłady internetowe. Dodatkowo podatki tam płacone są niższe niż u nas. I tak zyski z bukmacherki wędrują za granicę: na Maltę, do Wielkiej Brytanii lub na Gibraltar. Polski fiskus nie dostaje nic.
Firmy działające w Polsce, mogące pochwalić się zezwoleniem wydawanym przez Ministerstwo Finansów, czyli STS, Profesjonał, Toto-Mix i Betako, mają problem, bo konkurencja on-line jest coraz silniejsza i zgarnia coraz większą rzeszę graczy.
Polskie prawo okazuje się martwe. Nie nadąża za duchem czasu. Usługi internetowe rozwijają się w takim tempie, że polscy prawodawcy mają z tym problem. Gorzej - problem mają też legalne firmy działające i płacące podatki w Polsce oraz, co najważniejsze, liczni gracze. Co prawda szansa na wyegzekwowanie przepisów przez fiskus jest równa zeru, nie zmienia to faktu, iż zaistniała sytuacja jest chora. Fiskus z pewnością chciałby pobierać podatki z racji trafiających się nam wygranych (powinniśmy wykazać je w formularzu PIT), ale polskie prawo wyraźnie zabrania pobierania podatków od przychodów pochodzących z nielegalnych źródeł. Handel narkotykami i internetowa bukmacherka, według polskiego prawa, niczym w tym przypadku się nie różnią.
Miejmy jednak nadzieję, że nasi urzędnicy szybko uporają się z tym problemem. Tylko niech nie starają się walczyć z omawianym zjawiskiem. Utrzymanie zakazu i lepsze jego egzekwowanie sprawi, że Polacy zaczną łamać prawo świadomie (dotychczas większość nie zdaje sobie z tego sprawy). Jeśli prawodawcy pójdą po rozum do głowy i zalegalizują zakłady bukmacherskie przez internet, fiskus tylko na tym zyska, bo wygrana będzie obłożona podatkiem. Ten, kto wygra nie powinien rozpaczać z powodu konieczności dzielenia się wygrana z państwem, bo zyska możliwość legalizacji przychodów. A tak, wpływa na konto wygrana rzędu 10 000 euro (bo takie też się zdarzają) i mamy problem. I co powiemy urzędnikowi skarbówki, że od cioci z Malty?
Opracował: Dominik Cwajda (na podst. artykułu Z. Domaszewicza i R. Zasunia "Przestępcy mimo woli", Gazeta 4.01.05)