frekwencja znacznie poniżej oczekiwań "Komentarz Stadiony.net: Rady pana Richardsa powinny bezapelacyjnie zostać wzięte pod uwagę. Trzeba jednak pamiętać, że polska piłka to znacznie niższy poziom niż angielska. I trudno, by wszyscy chętni zostali zwabieni na mecze Ekstraklasy wyłącznie dzięki piłkarzom. Stąd władze naszej ligi powinny dbać o to, by inne aspekty widowiska sportowego nadal przyciągały na stadiony.
Dlaczego liga nie jest tak przyciągająca jakby Ekstraklasa SA tego sobie życzyła? Za przykład niech posłużą Kielce. Problem tamtejszych kibiców poruszył już „Futbol News”. Na Koronie grzywny bądź zakazy stadionowe otrzymuje się za wypowiadanie wulgarnych słów, a nawet… zmianę miejsca oglądania meczu. Fani karani są przez obecnych na obiekcie policjantów. Klub zaniechał interwencji i zostawił niejako swoich klientów samym sobie. Zarząd klubu powinien się więc cieszyć, że mimo zaistniałych uwarunkowań i tak gromadzą na trybunach 6000-9000 ludzi. Stolica świętokrzyskiego to nie jedyny przykład nękania kibiców przez służby porządku publicznego, tam jednak tendencja spadkowa jest najbardziej wyraźna.
Najciekawszym przypadkiem są jednak mecze Lecha. W Poznaniu w wyniku protestu fanów „Kolejorza” frekwencja zmniejszyła się głównie… na sektorach zajmowanych przez mniej zagorzałych fanów. Casus wielkopolski ukazuje nam zatem, że ludzie przychodzą nierzadko na polski stadion m.in. dla atmosfery. I to nie tylko po to, by ją tworzyć, ale także by przeżywać widowisko okraszone zagorzałym dopingiem czy efektownymi oprawami.
Rząd i jego aparat policyjny sprawia wrażenie, jakby zniknięcie ze stadionów dopingujących, zaangażowanych fanów było im na rękę. Wielu z nich jest obecnie zatrzymywanych. Trudno polemizować z takimi działaniami, jak aresztowania osób oskarżanych o rozboje, jednak warto zauważyć, iż przeważnie powody są inne. Np. prowadzenie dopingu w nieodpowiedni sposób, wznoszenie haseł politycznych, wywieszanie transparentów „niezgodnych z regulaminem”, etc. Przeciwko temu m.in. protestują kibice Lecha i to też zniechęca potencjalnych bywalców spotkań Ekstraklasy. Zatrzymania dotyczą wąskiej grupy osób, więc póki co same w sobie nie odstraszą szerszych części społeczeństwa, odstraszy natomiast protest kolejnej grupy kibicowskiej.
Podsumowując – problemem polskich stadionów będą nadmiernie skrupulatne zachowania policjantów i sytuacja polityczna, jaka wytworzyła się po wydarzeniach bydgoskich z maja 2011 roku. Wojna rządu z kibicami pozytywnie sankcjonuje policyjną nadgorliwość. Ta przejawia się na coraz większej liczbie polskich aren. Trzeba podkreślić, że nawet w teatrze zajęcie innego miejsca niż widoczne na bilecie, nie dziwi nikogo, o ile sala jest wypełniona jedynie do połowy. Władze próbują wdrożyć ściśle określony model zachowań podczas rozgrywania pojedynków piłkarskich, tj. zajmowanie jednego możliwego miejsca, zakaz przeklinania, itp. O tym wiedzą wszyscy. Natomiast media, np. „Rzeczpospolita”, nie analizują spadku frekwencji pod tym kątem. Dlaczego? Może autorzy na mecze nie chodzą? Może więc czas zacząć."
świetny komentarz