Witam po weekendzie!
Pięknie się turniej ułożył, niespodzianek nie brakowało. Mam tylko jedną upartą myśl - Ding nie wygrał turnieju, tylko jego rywale przegrywali. O Kingu i Perrym pisał nie będę bo i oni sami przyznawali, że dali ciała. Ale Davis? Żeby tak nerwowo grać, mało konsekwentnie to bym się nie spodziewał. Być może wynik byłby inny, gdyby trzymał się swojej taktyki, ale go często ponosiło i efekty wczoraj można było zobaczyć.
Generalnie można było zauważyć "koalicję antychińską"
Wszyscy doradzali, starali się pomagać a Ding z tym żelaznym, stoickim spokojem na twarzy wbijał kolejne bile.
No cóż, czekamy teraz na Masters.
Pozdrawiam
Maciek