hehehe tak .. przyznam ze dawno nie wypilem takiej ilosci ... przy kolacji (6 bronkow w ciagu godzinki) ... ale jakos mnie suszylo po czystej

w piatek mialem taka ochote na powtorke z rozrywki (czulem sie rewelacyjnie) ale wiadomo ... "kierownik" musial byc trzezwy nastepnego dnia rano ...
krotkie odczucia po zlocie
czwartek: droga do liberca przebiegla spokojnie (tylko zgubilem jeden kołpak

) ... w samym libercu troche pozwiedzalismy

no i ten stromy podjazd pod gorke na ktorym onda sie zatrzymal ... mialem lekkiego stracha bo za mna stal jakis pepik a moje auto nie chcialo ruszyc ... na szczescie spokojnie wybrnalem z sytuacji

meczyk hokeja ..rewelka .. pierwszy raz bylem na tego typu imprezie i pomijajac ze poziom meczu nie zachwycil ... mi osobiscie sie podobalo

szczegolnie oprawa w przerwach przed wznowieniami

hotelik fajniutki ... ale zdziwilo mnie jedno

jakim kierwa cudem pokoj 51 byl na pierwszym pietrze obok pokoju nr 1

(moj 33 na 3 pietrze) jednym slowem czeski film

odsluga (kelner) bez zastrzezen poza jednym malym incydentem ... zamawiam sobie dwa pilznery i kozla a kolo przynosi jednego pilznera i cole

..jedzonko dobre ... i co mnie zbulwersowalo

godzina 23:30 a tu ktos rzuca haselkiem ... na dzis juz wystarczy idziemy spac ... no to grzecznie zawinalem sie na gore (skorpion chyba rowniez) ... rano wstaje i slysze ... ze impreza byla na calego i jeden ze zlotowiczow poczul sie "wyzerowany" i oposciol hotel

(wogole dotarl do domu? )
i co mnie wkurzylo

ze moja "finusia" ktora miala byc na piatek ... zostala rozpracowana

na szczescie nie do konca

i rano moglem poczuc jak smakuje

piatek ... w moim wykonaniu delikatny (mało picia) ...rano obstawianko pozniej Anuśka padła w tramwaju i trzeba bylo sie zmyc do hotelu ... po odespaniu 2h i zjedzeniu obiadku wraz z rodzinka wyroszylismy w poszukiwaniu reszty ekipy ... mialem czutke ze bedziecie w tej kregielni ... ale co z tego jak wy juz byliscie po kilku "ałerach" grania i nikt nie mial ochoty ze mna poszucac do kregli
na wysokosci zadania stanela moja zonka ktora rozegrala ze mna 1.5 partii ... w polowie drugiej musiala skreczowac

pozniej jeszcze zakupy alkoholowe do domu i powrot na wloscia ... tak juz spokojnie ... moglem tylko spogladac jak padaja kolejne butelki "sliwki w plynie"
sobota ... powrot do domu , bez problemow poza wyjazdem z wrocka (korki) w drodze powrotnej musialem sprawdzic ile najwiecej pojdzie autko

lekko sie zdziwilem ze "babuszka" w gazie tyle pocisnie

podsumowujac ... zlocik zajebiaszczy ... super bylo poznac nowe osoby jak i zobaczyc sie ze starymi znajomymi

do nastepnego zlotu
