Strona 7 z 23 < 1 2 ... 5 6 7 8 9 ... 22 23 >
Opcje tematu
#3010855 - 27/03/2009 04:20 Re: do poczytania [Re: forty]
forty Offline


Meldunek: 14/05/2001
Postów: 30967
Skąd: Brama
Cytat:
Originally Posted By: forty
Originally Posted By: roman_expert
Te cytaty z Franka to chyba lipa jakaś

Po pierwsze facet nie ma 18 lat po drugie jest zbyt inteligenty by bawić sie w jakieś śmieszne spory na forum


http://www.wislakrakow.com/forum/showthread.php?t=5563


z wiślackiego forum--

--Ja ze swojej strony powiem tylko tyle że odkąd na płocie pojawił sie napis porównujący Franka do Judasza to zaprzestałem wrzucać do puszki, w której zbierają na oprawy meczowe. Wiem że tak samo postąpiło wiele innych osób jak choćby mój ojciec.

--Panie Frankowski, dla mnie zawsze pozostanie Pan symbolem Wisły!
dziękuję Panu za wszystko, co Pan zrobił dla naszego klubu


--Bardzo fajna inicjatywa ze strony Franka. Inteligentni ludzie powinni zrozumieć, dlaczego zdecydował się na taką formę wyjaśnienia całego zamieszania wokół jego osoby. Ja osobiście mam większy szacunek do Franka, aniżeli do Żurawskiego, z którego zawsze była kupa cwaniaka i sposób odejścia z klubu nijak się ma do postrzegania danego zawodnika.

Do góry
Bonus: Unibet
#3018026 - 29/03/2009 13:27 Re: do poczytania [Re: forty]
forty Offline


Meldunek: 14/05/2001
Postów: 30967
Skąd: Brama
Taka brzydka katastrofa

Byłoby dużym uproszczeniem obarczaniem winą za porażkę tylko Artura Boruca lub Michała Żewłakowa, który niefortunnie podawał mu piłkę. Cała reprezentacja zagrała wyjątkowo słabo.

Ale jeśli chwali się Leo Beenhakkera i tę drużynę za piękną grę i wspaniałe zwycięstwa nad Portugalią lub Czechami, to mecz z Irlandią Płn. trzeba będzie postawić na drugim końcu skali.

Dlatego nie piszę, że Polacy nie potrafią grać w piłkę, chociaż takie słowa cisną się na usta i pewnie wszyscy kibice ich używają. Potrafią, dość średnio, więc czasami udaje im się coś wbrew logice, a czasami jest tak, jak w Belfaście. Ilością popełnianych błędów można by obdzielić całe eliminacje - to słowa Michała Żewłakowa i trudno się z nimi nie zgodzić. Przegrywaliśmy nie raz w takim stosunku, ale rzadko wynikowi towarzyszyła taka złość, jak teraz. Złość i żal byłyby mniejsze, gdyby pokonała nas dobra drużyna, po jeszcze lepszej grze. Niestety, Irlandia wygrała zasłużenie, ale przy naszej wydatnej pomocy. Nie tyle gospodarze zwyciężyli, co my przegraliśmy, chociaż brzmi to nielogicznie.

Trudno się było dopatrzyć jakiejś myśli w naszych akcjach. Od początku oddaliśmy pole przeciwnikowi, który robił na nim co chciał, nie napotykając na większe trudności. Indywidualne błędy wszystkich czterech obrońców i bramkarza miały największy wpływ na porażkę, ale koledzy defensorów nie zrobili nic, żeby odrobić straty. Nie mieliśmy na boisku nikogo, kto byłby w stanie pokierować zespołem. Wszyscy poruszali się, jakby wcześniej ze sobą nie grali. Akcje rwały się po dwóch - trzech podaniach, następne było już niecelne. Był to efekt zarówno twardej gry Irlandczyków (a jaka miała być?), jak i kiepskiemu poziomowi techniki Polaków. Nie wyobrażam sobie Marcina Wasilewskiego, podbijającego piłkę więcej niż dziesięć razy.

Czy Leo Beenhakker tego wszystkiego nie dostrzegał? Musiał widzieć, ale też trudno mu zarzucić, że pomija w swoich wyborach jednych zawodników, a faworyzuje innych. Grali prawie wszyscy najlepsi lub w najlepszej formie (pamiętam o Pawle Brożku, Łukaszu Gargule, Rafale Murawskim, Jakubie Błaszczykowskim, ale to niewiele zmienia). Nie znam trenera, który podejmowałby decyzje przeciw sobie. Jest więc druga ewentualność -Beenhakker w swoich wyborach może się po ludzku mylić. I robi to coraz częściej.

Można się było spodziewać, że Artur Boruc, znajdujący się w trudnym okresie swojego życia, zostanie poddany dodatkowej presji. Jego błędy, mające wpływ na wyniki reprezentacji stają się niemal regułą. Po Bratysławie - Belfast. Może trener, wystawiając go, chciał mu pomóc, ale chyba go psychicznie wykończył.

Nie od dziś wiadomo, że Dariusz Dudka powinien grać jak najdalej od swojej bramki, żeby partner miał czas na naprawę jego błędów. Że Jakub Wawrzyniak jeszcze nie jest pewnym lewym obrońcą, i że kiedy oni wszyscy popełniają błędy, to i Michał Żewłakow ich nie uniknie.

Nie wiem po co wyszedł na boisko Tomasz Bandrowski, a jeśli trener miał jakieś wątpliwości z nim związane, to powinien się ich pozbyć już po kwadransie. Wiadomo, że Roger jest w słabej formie, Mariusz Lewandowski rzadko gra w klubie a Jacek Krzynówek potrzebuje czasu na powrót do formy, której już nie pamiętamy.

Ale jeśli jest taka sytuacja, a każdy trener ma kłopoty podobnego rodzaju, to właśnie na nim spoczywa odpowiedzialność odpowiedniego doboru drużyny i opracowania planu gry.

Oczywiście nie posądzam Beenhakkera, że takiego planu nie wymyślił. Ale wobec tego nie zorientował się, że powołał nieodpowiednich piłkarzy do jego realizacji i nie uświadomił im przed wyjściem z szatni, że jeśli umiejętności brakuje, to trzeba nadrobić braki ambicją. Irlandczycy tak właśnie się zachowywali.

Wariant z Robertem Lewandowskim na prawej pomocy i Ireneuszem Jeleniem w ataku był teoretycznie słuszny. Ale kiedy trener widział jak przebiega gra, powinien wystawić drugiego napastnika. Jeleń miał jedno dobre podanie i je wykorzystał. Jeśli już R. Lewandowski biegał po prawym skrzydle, to przy stanie 1:3 trener powinien wzmocnić siłę ataku i dodać Jeleniowi do pomocy Marka Saganowskiego, a nie zastępować jednego drugim. Jeleń miałby prawo zachować się przy zmianie jak kiedyś Euzebiusz Smolarek wobec Beenhakkera.

Smutne to wszystko, bo Leo Beenhakker tak ładnie mówi, wie wszystko lepiej, poucza nas a jednocześnie traci w oczach Polaków mnóstwo sympatii i życzliwości, jakie mu towarzyszyły, kiedy zaczynał u nas pracę.
S>Szczepłek

Do góry
#3021210 - 30/03/2009 17:54 Re: do poczytania [Re: forty]
michau13 Offline
enthusiast

Meldunek: 06/08/2007
Postów: 366
ciekawe czy ktos przed meczem kwestionowal sklad wystawiony przez leo na czele z borucem. wszyscy teraz beda wieszac psy na trenerze, ale jaki trener moze cokolwiek zdzialac przy takich bledach swoich pilkarzy. Boruc zawalil reprezentacji przynajmniej 4 jak nie 6 punktow. Gdyby nie jego wpadki wygralibysmy ze slowacja i przynajmniej mielibysmy remis z irlandia. To minimum 4 punkty, ktore dalyby nam 1 miejsce w grupie i wielki komfort zwlaszcza po sobotnim remisie czekow ze slowenia.

A teraz wszyscy pisza o zwolnieniu trenera i jeszcze na domiar zlego typuja Majewskiego na jego nastepce - tragedia

Do góry
#3021336 - 30/03/2009 19:40 Re: do poczytania [Re: michau13]
xqwzts Offline
Carpal Tunnel

Meldunek: 15/03/2005
Postów: 6529
a nie uwazasz ze jak juz nie mamy pomocnikow, a mamy kilku dobrych bramkostrzelnych napastnikow to powinnismy grac bardziej ofensywnie a nie 1 napastnikiem? Tym bardziej z Irlandia, ktora nie jest jakas pilkarska potega...
Nikt nie wiedzial jak grac. no moze Mariusz Lewandowski robil to co zawsze w kadrze, a reszta? Jelen czekal na podania ktorych nie dostawal, skrzydlowi biegli do przodu i robili to co Jelen, Roger biegal na srodku boiska probujac znalez sobie miejsce wsrod 3 przeciwnikow obok az w koncu zaczal grac tylko na wlasnej polowie a Bandrowski w ogole nawet nie mogl sobie znalezc miejsca.
NIC sie nie trzymalo kupy w tym meczu. Wygladalo to tak jakby ktos bez doswiadczenia powolal zawodnikow, ustawil ich na pozycjach i kazdemu powiedzial z osobna co ma robic. Mozna nawet powiedziec ze gralismy w 10, albo w 9. Bo Krzynowek czy Bandrowski nie na chwile obecna do kadry nie nadaja i bylo to wyraznie widac.
I nie zganiajmy calej winy na boruca. Bo to tez troche szukanie kozla ofiarnego. a to slonce i nieporozumienie, a to pilka podskoczyla na pol metra i w nia nie trafil. Zdarza sie tez najlepszym, ale psow sie na nich nie wiesza tak jak w Polsce.
Nie macie wrazenia ze w ogole atmosfera w kadrze jest do dupy...? Nie uwazacie ze juz czas cos z tym zrobic? Sporo osob tak broni Leo bo gdyby nie on to bysmy nie byli na Euro, a teraz to nie jego wina ze tak gramy... smirk
To czemu nie wziac Piechniczka - tez stary i siwy a z nasza reprezentacja osiagnal duzo wiecej niz Leo. Mniej arogancki, mniej by kasy zarabial, a w najgorszym wypadku wyniki bylyby takie same laugh papa

Do góry
#3021522 - 30/03/2009 21:54 Re: do poczytania [Re: xqwzts]
Baqu Offline
Carpal Tunnel

Meldunek: 28/09/2004
Postów: 26931
Skąd: ‎Mindfields
Rafał Rostkowski: Skorumpowani wciąż zatruwają polską piłkę



- Odrzucanie przez niektórych sędziów łapówkarskich ofert powodowało zemstę ludzi z korupcyjnego układu. Niestety, jeszcze nie wszyscy z nich zostali wyłapani. Ostatnio nawet się bardzo uaktywnili - mówi powiedział Rafał Rostkowski, zawodowy sędzia asystent, który miał pojechał w 2010 na mundial do RPA

Rostkowski to zawodowy sędzia asystent. Miał jechać z Grzegorzem Gilewskim na mundial, ale tamten, najlepszy polski arbiter ma korupcyjne zarzuty i zakaz sędziowania na polskich boiskach.

W grudniowym wywiadzie dla "Gazety" Rostkowski mówił tak: "Lojalnie uprzedziłem prezesa, że jeśli PZPN nie sprawi, że nieuczciwi i niewiarygodni sędziowie sami zrezygnują, to polska piłka straci uczciwych arbitrów, którzy mają dość piłki ubrudzonej śmierdzącym błotem. Ja mam już absolutnie dosyć. Mam dość tej podłej atmosfery, parszywej korupcji ( ) Kocham ten sport, ale jeśli w polskiej piłce nie ma miejsca dla uczciwych sędziów, a jest miejsce dla bandytów, oszustów i naciągaczy, to ja się wypisuję".

Artur Brzozowski: Prezes PZPN nie wykurzył przez zimę z hukiem nieuczciwych arbitrów, a pan wiosną wciąż sędziuje...

Rafał Rostkowski: Nie huk jest najważniejszy, lecz skuteczność. Dwa razy spotkałem się z prezesem Lato i odniosłem wrażenie, że jest przejęty sytuacją w środowisku sędziowskim i zaczyna działać. Rozmawiałem też z kilkoma innymi ważnymi osobami, nie tylko z PZPN. Usłyszałem bardzo przekonujące argumenty, że warto jeszcze trochę wytrzymać w takiej atmosferze, jaka jest, bo prawdopodobnie "najgorsze wkrótce będzie za nami" i powinno być lepiej. Jestem optymistą.

Co takiego PZPN zrobił, że zaraził pana optymizmem?

- O pewnych rzeczach lepiej jeszcze nie mówić, żeby nic nie zepsuć. Wiem jednak, że kilka ważnych osób zrozumiało, że dopóki lojalność wśród sędziów nadal będzie rozumiana tak opacznie jak dotychczas, dopóki sami nie wprowadzimy odpowiednich standardów antykorupcyjnych, dopóty kolejne grupy kabaretowe będą robić skecze o sędziach piłkarskich.

Bardzo pan tajemniczy. Może dyskretne rozmowy odbywał pan we wrocławskiej prokuraturze?

- Ostatni raz we Wrocławiu byłem miesiąc temu, gdy sędziowałem mecz Śląska z Polonią Bytom, a wcześniej w sierpniu na meczu Śląsk - Odra, ale prokuratorów nie spotkałem. Nie trzeba jednak z nimi rozmawiać, by wiedzieć, że zanim będzie lepiej, czeka nas kolejna fala zatrzymań. Prokuratura kilku osobom postawiła ostatnio blisko 200 zarzutów, jeden trener dostał ich ponad 100. Wstydliwych zatrzymań mogą chyba uniknąć tylko ci z poczuciem winy, którzy zdecydują się w porę wycofać z piłki i sami zgłoszą się do Wrocławia.

PZPN nie ma prawa śledzić i zakładać podsłuchów. Ważne jednak, żeby nie czekał tylko na wyniki pracy organów ścigania. Związek ma projekt rozwiązań profilaktycznych, które skutecznie zniechęcą do sędziowania zarówno zamieszanych w korupcję, jak i tych, którym sędziowanie na poziomie profesjonalnym z różnych powodów nie odpowiada.

Część sędziów na samą wieść o tym zaczęła się zastanawiać nad przyszłością. Jedni przypomnieli sobie może jakieś zdarzenia z przeszłości, inni wolą skupić się na pracy zawodowej w innej branży, zadbać o zdrowie albo spędzać weekendy z rodziną. Nie oskarżajmy o korupcję każdego, kto rezygnuje, bo niektórych skrzywdzimy, a innych niejako zmusimy do trwania w sędziowaniu, bo rezygnacja będzie przyznaniem się do winy.

Marcin Wróbel i Marek Mikołajewski mają zarzuty, nie przyznają się do winy, ale związek nie pozwala im sędziować. Seryjny laureat sędziowskich Oscarów Jacek Granat tłumaczy koniec z futbolem kontuzją, a Zdzisław Bakaluk wycofał się po cichu.

- Nie znamy szczegółów tych spraw, ale każda z nich jest inna. Nie wrzucajmy wszystkich do jednego worka, bo w ten sposób nigdy nie zrobimy porządku.

Dla pana to dobrze, że niektórzy sędziowie rezygnują, bo wówczas będzie mniejsza konkurencja?

- Proszę mnie nie rozśmieszać. Przecież jeśli Grzegorz Gilewski nie wróci wkrótce do sędziowania, to razem z Maciej Wierzbowskim nie będziemy mieli z kim pojechać na mistrzostwa świata w 2010, bo inni polscy sędziowie mają niestety zbyt niskie kwalifikacje. Mało tego, już teraz wiadomo, że teoretyczne szanse na Euro 2012 czy mundial w 2014 mają tylko Gilewski i Marcin Borski, ale ten drugi ma mało czasu, by spełnić warunki. Paweł Gil czy Hubert Siejewicz mogą marzyć o mundialu dopiero w 2018 roku. Tak więc słaba konkurencja nam szkodzi, a nie pomaga.

W grudniowym wywiadzie nie zostawił pan na skorumpowanych sędziach suchej nitki. Co na to pana środowisko?

- Nikt nie wezwał mnie przed kolegium sędziów ani do wydziału dyscypliny. Ale przecież nie powiedziałem w wywiadzie nic złego. Apelowałem jedynie o jak najszybsze uzdrowienie naszego środowiska. Dostałem wiele pozytywnych sygnałów od sędziów czy nawet etatowych pracowników PZPN: "Wywiad prawdziwy aż do bólu", "Wreszcie ktoś to powiedział głośno, wielki dzięki" czy "Rafał, podziwiam cię za odwagę". Ale jeden ostrzegał: "Uważaj, teraz skoczą ci do gardła". Pewien obserwator powiedział mi na ucho, że będą chcieli za wszelką cenę wykluczyć mnie z grona sędziów zawodowych. Słyszałem też, że pewien wpływowy w naszej piłce osobnik stwierdził, że "takich jak ja nie powinno się wyznaczać na mecze międzynarodowe". Co ciekawe, od dłuższego czasu sam jest oskarżany o korupcję i w ogóle tego nie wyjaśnia Być może dużo wie o pewnych sprawach czy osobach i może dlatego czuje się nieusuwalny. Na wszelki wypadek stara się pacyfikować wszelkie akcje antykorupcyjne.

Tylko tyle za obrzucenie błotem własnego podwórka?

- Podwórko jest zabłocone od dawna przez skorumpowanych, a nie przeze mnie. Z kilku źródeł wiem, że z inicjatywy paru arbitrów ekstraklasy zaproponowano kolegium sędziów, aby mnie oficjalnie potępić za wywiad w "Gazecie". Szef sędziów Kazimierz Stępień powiedział im, że jeśli mają coś do mnie, niech mi to przekażą osobiście. Mijają trzy miesiące, ale nadal nie powiedzieli mi nic krytycznego. Mam nadzieję, że niezadowolenie tych sędziów wynikało z niezrozumienia tekstu.

A jeśli zrozumieli?

- Wtedy ciężko ich zachowanie skomentować, bo co tu komentować. Dziwne tylko, że czekali aż miesiąc, żeby porozmawiać o tym akurat wtedy, kiedy FIFA zaprosiła mnie do Las Palmas na kurs dla czołowych europejskich sędziów asystentów. Jedno jest chyba pewne: żaden skorumpowany sędzia nie poprosi mnie o współpracę.

Kilka dni temu zatrzymano kolejnych sędziów Ekstraklasy: Mariusza Ż. I Piotra P., a już zapowiadane są następne zatrzymania.

- Miejmy nadzieję, że to tylko przyspieszy wprowadzenie rozwiązań zabezpieczających PZPN i ekstraklasę przed kolejnymi przykrymi niespodziankami. Powinno na tym zależeć wszystkim, którzy nie mają czegoś na sumieniu. Sędziom też.

Czy Mariusz Ż. i Piotr P. byli wśród tych, którzy chcieli pana potępiać?

- Słyszałem, że byli. Znam jeszcze inne nazwiska, ale wiem, że część z nich tylko przytakiwała swoim sędziom głównym, inni przyłączyli się, bo czuli presję, zadziałał instynkt stadny. Kilku przyznało potem, że nawet nie czytali tego wywiadu.

Prokuratorzy postawili zarzuty korupcyjne kilku ludziom, którzy należeli do najważniejszych w środowisku sędziowskim: Witowi Ż, Krzysztofowi P. czy Wiesławowi K. Zatrzymanie ich zrobiło wrażenie wśród arbitrów?

- Oczywiście, choć zatrzymanie Wiesława K. raczej dla nikogo nie było zaskoczeniem. W 2005 roku, jeszcze przed wybuchem afery korupcyjnej, opisałem - nie ja jedyny zresztą - zachowanie tego pana przed meczami i poprosiłem PZPN, aby nie wyznaczał mnie na spotkania, w których K. będzie obserwatorem. Moje uzasadnienie brzmiało: "Kiedy spotykam pana K. przed meczem w szatni, odczuwam brak komfortu psychicznego potrzebnego do prowadzenia meczu odpowiednio dobrze i obiektywnie". Nie mogłem napisać więcej, bo nie miałem dowodów. Miałem nadzieję, że to wystarczy, ale prezesowi Michałowi Listkiewiczowi powiedziałem, że jeśli będzie trzeba, złożę obszerne wyjaśnienia wydziałowi dyscypliny.

I co się stało?

- Pojawiły się kolejne skargi na K. i Listkiewicz usunął go z listy obserwatorów. Ale wcześniej dwie osoby starały się mnie uciszyć, obie teraz pokątnie atakują mnie za wywiad...

Tylko nieliczni z arbitrów, którzy prowadzili mecze kilka lat temu, uniknęli kontaktów z prokuraturą, a tych, co sędziują, do dziś można policzyć na palcach. Co zrobić z sędziami, którzy mają korupcyjne zarzuty, ale twierdzą, że zostali pomówieni i są niewinni?

- Każdy przypadek jest inny, więc trudno znaleźć uniwersalne rozwiązanie. Bez znajomości dowodów trudno kogoś osądzać. Ale jeśli nawet okaże się, że z 250-300 zatrzymanych sąd uniewinni kilku czy kilkunastu, to nie zmieni faktu, iż skala korupcji w Polsce była ogromna i tylko żmudna praca policji i prokuratury pozwoliła odkryć i zwalczać tę patologię.

Z drugiej strony wszyscy w środowisku piłkarskim wiedzą, jak wyglądał mechanizm korupcyjny. Działacz klubu czy kierownik drużyny zbierał pieniądze wśród piłkarzy, brał je od sponsora, prezesa lub z lewej kasy z biletów z zadaniem załatwienia meczu z sędzią. Czasem dochodziło do korupcji, a czasem nie, bo działacz zatrzymywał pieniądze dla siebie. Teraz taki oszust woli obciążać sędziego, bo gdyby się przyznał, że pieniądze zostawił sobie, naraziłby się na zarzut oszustwa, wyłudzenia i korupcji. No i nie mógłby spojrzeć w oczy dawnym kolegom z klubu, których oszukiwał.

Kiedyś w II lidze piłkarze gospodarzy dwa razy przewracali się w polu karnym, a ja nie dyktowałem karnego. Wtedy jeden podbiegł do mnie i mówi: "No co jest, przecież zrzucaliśmy się na pana?". Zaskoczony zażartowałem: "To idźcie z reklamacją do tego, któremu daliście pieniądze".

Adwokaci oskarżonych o korupcję działaczy Arki Gdynia twierdzą, że ich klienci są ofiarą systemu, który sędziowie i obserwatorzy stworzyli za aprobatą władz PZPN. Kto nie dawał łapówki, odpadał z gry. Co pan na to?

Nie chcę być stroną w tej sprawie. Nie słyszałem, żeby sędziowie dawali ogłoszenia o treści "mecz sprzedam, kupię". Korupcyjna inicjatywa prawie zawsze wychodziła ze strony działaczy klubowych, czasem oferty łapówek docierały do sędziów bezpośrednio od nich, czasem przez pośredników, czasem nie docierały. Pytanie, czy korumpowano sędziów, bo inaczej wygrać się nie dało, pozostaje otwarte. Środowisko sędziowskie ponosi winę szczególną, bo ulegało korupcji zamiast z nią walczyć. Ale nie wszyscy ulegli. Na szczęście są tacy, chociaż przez lata było im bardzo ciężko, bo odrzucanie ofert łapówkarskich często powodowało zemstę ludzi z korupcyjnego układu. Dlatego wielu dobrym i uczciwym sędziom nigdy nie udało się awansować do ekstraklasy. Niestety, jeszcze nie wszyscy z tego korupcyjnego układu zostali wyłapani i wciąż zatruwają polską piłkę.

Rozmawiał Artur Brzozowski
2009-03-30, ostatnia aktualizacja 2009-03-30 07:57

Do góry
#3024179 - 31/03/2009 23:32 Re: do poczytania [Re: Baqu]
pescar Offline
Carpal Tunnel

Meldunek: 03/02/2005
Postów: 2742
Skąd: Lublin
WYWIAD Z TOMKIEM SMOKOWSKIM
Od kilku dni nasi forumowicze coraz natarczywiej domagali się publikacji wywiadu z Tomkiem Smokowskim. I mieli do tego pełne prawo, bo ich cierpliwość została wystawiona na prawdziwą próbę. &#8222;Smok&#8221; wyczerpująco odpowiedział na wszystkie pytania i mamy nadzieję, że po przeczytaniu całej rozmowy dojdziecie do wniosku, że warto było poczekać. Jeden z najbardziej cenionych komentatorów CANAL+ specjalnie dla Was opowiedział, jakie to uczucie zostać zdradzonym przez Chrisa Waddle&#8217;a, czego zazdrości Oprze Winfrey i jak gra się w tenisa z Andrzejem Twarowskim. Nie zabrakło także paru poważnych tematów...

Kto był Pana sportowym idolem oraz życiowym autorytetem w latach młodzieńczych?

Podziwiałem Chrisa Waddle&#8217;a. To był nietuzinkowy piłkarz, pozornie ociężały i niechlujny (zawsze wypuszczona koszulka i nisko spuszczone getry), a przy tym zabawny (jak na Anglika przystało) facet. Tak się składa, że najlepsze lata Waddle&#8217;a w Marsylii przypadły na czas, kiedy ja mieszkałem we Francji, więc z rozdziawioną buzią zbierałem wszystkie wycinki prasowe i nagrywałem wszystkie zagrania Waddle&#8217;a. Dobrze, że w swoim zapatrzeniu w Anglika nie poszedłem za daleko, bo nosił w pewnym momencie wyjątkowo odpustową fryzurę - z przodu krótko, z tyłu &#8222;dywan&#8221; wink - ale do dziś w szafie leżą gdzieś kasety video ze zwodami Waddle&#8217;a, a na półce płyta CD z piosenką, jaką zaśpiewał w parze z Basilem Bolim (uwierzcie, Sinatra to z niego nie był!).

Czar prysł, kiedy w połowie lat 90-ych pojechaliśmy z Andrzejem Twarowskim do Londynu na cykl reportaży przed meczem eliminacyjnym Anglia &#8211; Polska i pan Waddle, umówiony z nami na wywiad, nie tylko na rozmowę się nie stawił, ale też chwilę po odebraniu komórki bez słowa się rozłączył i na dobre wyłączył telefon&#8230; Czułem się jak zdradzona kochanka wink

Co do autorytetów pozapiłkarskich &#8211; bardzo szanuję poglądy pana Kazimierza Kutza. Imponuję mi swoją bezkompromisowością, trafną puentą i własnym zdaniem, niekoniecznie zgodnym z obowiązującym nurtem. &#8222;Kupuję&#8221; w całej rozciągłości jego postać.

Na jakie przedmioty w szkole chodził Pan z ochotą, a przed którymi obgryzał paznokcie ze strachu?

Byłem uczniem zdolnym, acz leniwym i - do czasu &#8211; nawet piątkowym. Schody się zaczęły w liceum (bo tam już nie można było jechać na opinii). O mały figiel nie zdałbym z pierwszej do drugiej klasy z fizyki i (to wstyd) z historii. Na studiach byłem już mocno zaangażowany w pracę w CANAL+, więc przyznaję, że z nauką do egzaminów nie było mi po drodze. Ale magistrem jestem, z oceną 4 na świadectwie.

Kiedy i od czego zaczął Pan karierę dziennikarską?

Tak na dobrą sprawę to od rodzącego się CANAL+, gdzie trafiłem na przełomie 1994 i 1995 roku. Wcześniej pokręciłem się trochę po redakcji sportowej radiowej Jedynki i dwa razy &#8222;odbiłem&#8221; od drzwi powstającego też wtedy Polsatu. Chyba nawet nie przyjęli mnie na rozmowę kwalifikacyjną. Specjalnie się nie dziwię &#8211; miałem 18 lat i byłem zupełnie zielony.

Dlaczego wybrał Pan do komentowania niezbyt popularną w Polsce Ligue 1?

Pewnie dlatego, że we Francji spędziłem kilka lat swojego życia i sportowej telewizji uczyłem się oglądając tamtejszy C+.

Który z francuskich klubów Pana zdaniem może mieć w najbliższych latach szanse na sukces w Lidze Mistrzów? Dlaczego? Czy kibicuje Pan zespołom z Ligue 1 w Champions League?

Szczerze? Chyba niestety żaden. Skoro w ostatnich kilku sezonach nie udało się Lyonowi (ech, ten przegrany kilka lat temu dwumecz z PSV Eindhoven &#8211; wtedy rzeczywiście byli mocni), to z roku na rok będzie trudniej. O skali problemu niech świadczy ostatni dwumecz Lyon - Barcelona. Przez 30 minut pierwszego meczu Olympique nie był gorszy, potem po Francuzach przejechał się walec. Oglądałem rewanż w Barcelonie. Lyon w pierwszej połowie może z trzy razy sensownie przeszedł przez połowę boiska, a generalnie jego piłkarze byli zmuszeni do wybijania piłki na oślep spod własnego pola karnego. Przykro patrzeć&#8230; Wyglądało to trochę tak jakby Barca grała z mistrzem Azerbejdżanu, a nie z drużyną, która na swoim podwórku ma po 60-70% posiadania piłki i robi to z gracją i na luzie&#8230;

Jakie jest Pana hobby oprócz piłki nożnej?

Poza sportem &#8211; o czym niżej &#8211; jestem gorliwym zbieraczem płyt CD i fanem muzyki w ogóle. Do tego stopnia, że udało mi się &#8222;wkręcić&#8221; na prowadzącego OFF Festiwal półtora roku temu, w Mysłowicach, u mojego serdecznego fumfla Artura Rojka. Nie powiem &#8211; stres przed wyjściem na scenę był duży. Byłem zwarty i gotowy na okrzyki spod sceny: &#8222;Eeee Smokowski. Wypad do tej swojej piłki!&#8221;, ale w sumie było miło. Generalnie jednak nie zazdroszczę dziennikarzom muzycznym. Bo jak tu sensownie mówić o czymś, co smakuje się innymi zmysłami? Jak ktoś kiedyś powiedział: &#8222;mówić o muzyce, to jak tańczyć o architekturze&#8221; (Frank Zappa &#8211; przyp.red.).

W jednym z wywiadów czytałem, że Pana ulubiony sport to tenis. Czy to prawda? Jak zachęciłby pan do uprawiania tej dyscypliny sportowej?

Ja mam kilka ulubionych sportów. Od kilku lat wypruwam sobie żyły u trenera Krzysztofa Kosedowskiego na boksie (pozdrowienia z tego miejsca dla naszej pani Basi od make-upu &#8211; kilka razy tuszowała przed programami moje podbite oczy!). Bawię się też w Forresta Gumpa i biegam nałogowo maratony. No i tenis&#8230; Generalnie &#8211; męczę się, jak siedzę. Szkoda tylko, że coraz częściej treningi kończę z większymi, lub mniejszymi &#8222;agrafkami&#8221;. Organizmu nie oszukasz. To co prawda i tak nic w porównaniu z kontuzjami &#8222;Szymka&#8221;, ale i tak śmiejemy się, że do pełni obrazu brakuje nam dwóm już tylko legitymacji ZBOWiD.

Co Pana fascynuje w tenisie, a co pociąga w piłce nożnej?

Tenis to sport fascynujący. Nie opuszczam w telewizji nawet pół godzinki z czterech turniejów Wielkiego Szlema, nawet US Open i Australian Open. Po dwóch tygodniach nocnego oglądania muszę się z powrotem aklimatyzować na polski czas. wink W tenisie podoba mi się fakt że &#8211; w przeciwieństwie do piłki - wszystko zależy tylko i wyłącznie od ciebie. Na korcie tak samo ważna jest technika poruszania się , uderzeń jak i &#8211; w największym stopniu &#8211; psychika. Jak &#8222;ustawisz&#8221; sobie i &#8222;skonsumujesz&#8221; przeciwnika z drugiej strony siatki, jak szybko wyrzucisz z głowy poprzednie nieudane zagranie. Ja głowy najmocniejszej na korcie niestety nie mam, za to w domu kilkanaście połamanych rakiet&#8230; O takich zawodnikach jak ja mówi się: &#8222;treningowi&#8221; wink

Dlaczego magazyn "Sportowe Forum" zniknął z anteny CANAL+?

Długo dyskutowaliśmy o sensowności jego dalszego funkcjonowania. Po kilku rozmowach uznaliśmy, że i tak dużo na naszej antenie jest &#8222;gadających głów&#8221; i postanowiliśmy zmodyfikować ramówkę programu.

Jak przygotowuje się Pan do Ligi +Extra, a jak do komentowania meczów? Czy może podchodzi Pan do tego spontanicznie?

&#8222;Pełen spontan&#8221; jest w porządku, ale tylko jeśli stoi za tym solidne przygotowanie do &#8222;zawodów&#8221;. Jak się przygotowuję? To proste. Piłka żyję siedem dni w tygodniu, więc czytając gazety, Internet, rozmawiając przez telefon już poniekąd &#8222;przerzucam tonę węgla&#8221;. Na koniec tygodnia jeszcze tylko drobna kompilacja najważniejszych faktów do specjalnego zeszytu i można ruszać&#8230;

Co Pan sądzie o aferze korupcyjnej w polskiej lidze? Czy nie zniechęca ona Pana do naszego krajowego futbolu? Czy nigdy nie podejrzewał Pan niektórych komentowanych spotkań, że są nieczyste?

Skłamałbym mówiąc, że zatrzymania idące w setki osób nie powodują odruchu niechęci. Kilka osób bawiło się z nami bardzo brzydko w ostatnich kilkudziesięciu latach. Pamiętajcie, że ten proceder kwitł w najlepsze nawet w latach największej prosperity naszego futbolu&#8230; To przykre, ale kiedyś mecze oddawało się barterowo (&#8222;wy wygracie w tej rundzie, a my wam się zrewanżujemy w następnej&#8230;&#8221;), opowiadał o tym choćby śp. Leszek Jezierski &#8211; nie widząc w tym niczego nagannego. W czasach nam współczesnych weszły do piłki &#8222;brudne pieniądze&#8221;. Za pieniądze, czy nie za pieniądze &#8211; na końcu oszukani i tak byliśmy my, kibice, oglądający wyreżyserowane jak wrestling mecze. Pewnie jak wy wszyscy &#8211; kocham piłkę i chciałbym wierzyć w jej czystość. Może i straciłbym rękę, ale póki co dałbym ją sobie uciąć za to, że teraz liga jest uczciwa. Raz, że kilku kłamczuszków wpadło już na swym procederze. Dwa, że kilku innych jeszcze nie odkrytych &#8222;zeszło do podziemia&#8221; i po prostu i zwyczajnie się boi&#8230; Co mnie natomiast mierzi? Że wiele osób, które jak mogę się domyślać, rąk czystych wcale nie mają, po pójściu na współpracę z prokuraturą wrocławską dalej spokojnie funkcjonuje w naszej piłce i ma się dobrze. Uważam, że takie osoby powinny uniknąć odpowiedzialności karnej &#8211; w końcu same z takich, czy innych pobudek zgłosiły się do Wrocławia, nie ma natomiast powodu, by uniknęły kary środowiskowej &#8211; odsunięcia od pracy w sporcie. Mierzi mnie też fanfaronada niektórych działaczy, byłych trenerów, piłkarzy, sędziów, którzy dziś &#8211; pamiętacie choćby przemówienia podczas ostatniego zjazdu PZPN? &#8211; słowem (mniej czynem) walczą z korupcją, sami nie poczuwając się do odpowiedzialności. W końcu Ustawa o korupcji w sporcie weszła w życie w 2003 roku i wstecz nie działa, więc i oni mają &#8222;ciepłe kapcie&#8221;.

Ustawiony mecz? Gdy oglądałem &#8222;legendarny&#8221; finał Pucharu Polski Aluminium &#8211; Amica, oczy robiły mi się okrągłe jak spodki. Do dziś sędzia tego spotkania pracuje w PZPN &#8211; jest powszechnie lubiany i szanowany&#8230; Dowodów nie było &#8211; to i sprawy nie ma.

Ktoś na tym forum pytał mnie o Wita Żelazkę i jego zatrzymanie To była dla nas wszystkich w redakcji sportowej CANAL+ bardzo przykra informacja. Z panem Witkiem zżyliśmy się i lubiliśmy. Przyznaję, że po zatrzymaniu czułem się tak jakby mi ktoś dał w twarz. Chodziło w końcu o kogoś z kim pracowaliśmy od wielu lat, komu ufaliśmy, członka zespołu. Na początku naszej współpracy odbyliśmy żołnierską rozmowę o &#8222;tych&#8221; sprawach &#8211; pan Witek utrzymywał, że jest czysty. Dziś raz na jakiś czas zadzwonię do niego spytać jak zdrowie. Pan Witek zarzeka się, że został wmanipulowany i udowodni w sądzie swą niewinność.

Co pan sądzi o klubach z małych miast grających w Ekstraklasie? Czy może jest Pan orędownikiem zasady &#8222;wielki futbol w wielkich miastach&#8221;?

Dla każdego znajdzie się miejsce. Pewnie, że &#8222;lokomotywami&#8221; każdej ligi winny być kluby z wielkich metropolii, kluby z wieloletnimi tradycjami, gdzie kibice &#8222;oddychają&#8221; piłką od oseska i nie muszą się jej uczyć od początku. Gdzie łatwiej skusić do współpracy duży biznes. Ale spójrzcie na Hoffenheim, Auxerre, czy inne wielkie kluby z małych miasteczek. Ciężko w ich przypadku mówić o mistrzowskich aspiracjach (choć Auxerre w połowie lat 90-ych się wyłamało), ale ich koegzystencja w najwyższych ligach z wielkimi tego świata wcale nie jest przypadkowa i niezauważana.

Czy pamiętna sprawa Boguskiego spowodowana była tylko sympatią do Legii czy tak samo postąpiłby Pan, gdyby chodziło o gracza warszawskiej drużyny?

A jak Pan sądzi?

Kilka razy już opowiadaliśmy o całej tej historii, ale pokrótce postaram się opowiedzieć jeszcze raz. Po pierwsze &#8211; Rafał kopnął swojego przeciwnika bez piłki i zasłużył na kartkę czerwoną. Po sprawie zadzwoniłem do niego i pytałem co mu do głowy strzeliło. Odpowiedział: &#8222;A, bo on mnie trzymał&#8221;. Na moje pytanie: &#8222;Rafał, ale w każdym meczu, przy rzutach rożnych ktoś cię trzyma, to teraz będziesz rozdzielać kopniaki, by się uwolnić?&#8221; po chwili zastanowienia przyznał mi rację i sam uznał, że się zagalopował mówiąc do gazet, że to zawieszenie to: &#8222;wiadomo - Warszawki wina&#8221; i że akurat CANAL+ wcale na myśli nie miał.

Druga para kaloszy natomiast, to tryb w jakim &#8222;sprawa Boguskiego&#8221; została rozpatrzona przez Komisję Ligi przy Ekstraklasie S.A.. Nie dość, że w trybie ekspresowym &#8211; jeszcze przed meczem Legia &#8211; Wisła, nie dość, że nie poinformowano Wisły, że ten przypadek będzie w ogóle procedowany (trener Skorża, jak pamiętacie, przez pół tygodnia szykował zawodnika do gry), to jeszcze nie wezwano zawodnika przed ogłoszeniem wyroku, by miał możliwość przedstawienia swoich racji.

Innymi słowy poczuliśmy się z Andrzejem trochę tak, jakby panowie z Komisji Ligi &#8222;zamordowali&#8221; R.B. w białych rękawiczkach naszymi rękami&#8230;

Tym niemniej nadal uważam, że Rafał zachował się nieodpowiedzialnie i na karę zasłużył. Gdybyśmy nakryli na podobnym brzydkim faulu Iwańskiego, Lewandowskiego, Piprztyckiego, czy Iksińskiego również pokazalibyśmy go na antenie.

A tak poza wszystkim jestem przekonany, że całe to zamieszanie wyjdzie tylko Rafałowi na dobre. Idę o duży zakład, że już nigdy nie pozwoli sobie na podobny wyskok zwłaszcza, że mądry z niego chłopak i tylko chwilowo diabeł w niego wstąpił.

Jakie najbardziej emocjonujące widowisko piłkarskie widział Pan na żywo ze stadionu? Którego meczu nie zapomni Pan do końca życia?

Pierwszy mecz, który przychodzi mi do głowy to Liverpool &#8211; Milan, od 0-3, do 3-3 &#8211; oglądany, niestety, tylko w telewizji. Przyznaję, że mecz oglądałem do stanu 0-3, czyli do przerwy, a potem wyłączyłem telewizor. Do &#8222;życia&#8221; przywrócił mnie SMS od znajomego: &#8222;Włączaj TV. Już jest 2-3!&#8221;. Takie scenariusze, jakie napisało życie w Stambule, nie przeszłyby nawet przez Hollywood &#8211; uznano by je jako za bardzo wydumane, nawet do cukierkowatego kina familijnego spod znaku Disney&#8217;a wink

Jakie jest Pana największe komentatorskie marzenie?

Czy ja wiem? Oswoiłem się z myślą, że CANAL+ nie pokaże nigdy MŚ, czy ME, a że chwilowo nigdzie się nie wybieram, tak więc i marzeń z tymi imprezami nie mam. Chodzi mi po głowie &#8222;powtórka z rozrywki&#8221; z filmem jaki zrobiłem na MŚ w Korei. To była niewątpliwie dziennikarska przygoda mojego życia.

Proszę podać jakieś śmieszne zdarzenia czy anegdoty, jakie zdarzyły się Panu podczas transmisji.

Ojej. Zawsze mam kłopot z tym pytaniem. Primo &#8211; nie mam za bardzo pamięci do takich historyjek, secundo &#8211; nawet najlepiej opowiedziane nie oddają nawet w 20% swej istoty z danej chwili&#8230;

Co sadzi Pan o komentatorach konkurencyjnych stacji: Dariuszu Szpakowskim i Mateuszu Borku?

Z panem Darkiem nie znamy się dobrze. Dłużej przez te wszystkie lata rozmawialiśmy bodaj tylko raz &#8211; zresztą w ciekawym miejscu, bo &#8222;na salonach&#8221;, na stadionie Wisły u pana Cupiała &#8211; i teraz sobie przypominam, że nawet przeszliśmy na &#8222;ty&#8221; w trakcie tego spotkania, więc nie &#8222;z panem Darkiem&#8221;, a &#8222;z Darkiem&#8221;.;)

Z Mateuszem znamy się za to jak łyse konie. Choć nie mogę powiedzieć, byśmy się przyjaźnili, bo każdy z nas preferuje troszeczkę inny styl bycia i życia. Obrazowo mówiąc, ja jestem taki spokojny SUV przy sportowym Lamborghinim &#8211; Matim, jeśli wiecie co chce powiedzieć. Nie ma jednak tygodnia byśmy nie wymienili &#8222;kontrolnych telefonów&#8221;, które zawsze, zgodnie z tradycją rozpoczynamy słowami &#8222;A więc polska piłka jest chora. Co zrobić, by było lepiej&#8230;&#8221;:) Tylko pamiętajcie, że nie zaczyna się zdania od &#8222;a więc&#8221;! Od czasu do czasu zdarzy nam się jeszcze pokomentować coś razem na antenie zaprzyjaźnionego Eurosportu i mamy wtedy z tego dużą zabawę.

Dlaczego nie gra Pan w Reprezentacji Dziennikarzy?

Bo grzałbym ławę wink Trener Wojciech Jagoda kilkakrotnie próbował mnie skaperować do swojego dream teamu, ale raz, że w natłoku codziennych zdarzeń i treningów nie miałbym już czasu na &#8222;reprę&#8221;, a dwa, że za swoje jedyne atuty uważam kondycję konia i serducho do walki &#8211; na grę u boku wirtuoza &#8222;Twarożka&#8221; mogłoby nie wystarczyć. wink

Dlaczego wg Pana komentatorzy CANAL+ są dyskryminowani przy nominacjach do Telekamer?

Pisaliśmy w tej sprawie do wszystkich świętych: od premiera po Radio Maryja. Czekamy na odpowiedzi!

Czy nie żałuje Pan, że nie pracuje w TVP? Miałby Pan szerszą publiczność, możliwość komentowania Mistrzostw Europy, Świata oraz europejskich pucharów.

Żałować to ja mogę, że nie pracuję w USA i nie jestem męskim odpowiednikiem Opry Winfrey. Wtedy miałbym tysiąc pięćset bimbalionów na koncie i dom jak halę na Bemowie, a nie żył ciągle pod kreską wink

Liczy Pan, że stacja CANAL+ wykupi prawa do Ligi Mistrzów? Co Pan o tym sądzi?

Myślę, że mamy taki zespół ludzi w C+, że z marszu moglibyśmy zagrać w Lidze Mistrzów nie przynosząc wstydu i nie odpadając na starcie w fazie grupowej:) Nie wiem jak się skończy przetarg na kolejne sezony LM, ale wiem na pewno, że z takiej &#8222;zabawki&#8221; cieszylibyśmy się jak dzieci i nie zepsulibyśmy jej w trzy minuty&#8230;

Co sprawia Panu największą satysfakcję?

Największą satysfakcję sprawia mi podziw i miłość do mnie, jakie od czasu do czasu (przyznaję, że trochę za rzadko) uda mi się zauważyć w oczach moich dwóch synów i żony. Nie ma nic bardziej satysfakcjonującego dla ojca i męża. Reszta to kosmiczny pył&#8230;

Co poleciłby Pan do zobaczenia we Francji oprócz zabytków Paryża i katedr?

Bretanię! W miasteczku Concarneau spędziłem jedne z fajniejszych wakacji swojego życia. Piękne widoki, uroczy i przyjaźnie nastawieni (w przeciwieństwie do paryżan) ludzie. Do Bretanii pojechaliśmy z kumplem w czasach liceum pod namiot, z kilkoma frankami w kieszeni. Po kilku dniach naszego wegetowania, w miasteczku pojawiła się znienacka polska kapela folklorystyczna ze Śląska, w sile kilkudziesięciu osób. Załapaliśmy się do ich autokaru jako tłumacze i objechaliśmy cały półwysep. Każdy dzień kończył się entuzjastycznie przyjmowanym przez miejscowych występem artystycznym w miejscowych remizach, a po &#8222;tańcach-łamańcach&#8221; przychodził czas na wieczorne zacieśnianie przyjaźni polsko-francuskiej. Oj, wcześnie nie kładliśmy się spać&#8230;

Jakiej muzyki Pan słucha?

Przede wszystkim słucham non stop. Nawet zasypiam ze słuchawkami na uszach. wink Słucham szeroko rozumianego alternatywnego rocka. W 2008 roku na kolana rzuciły mnie płyty amerykańskiej grupy Bon Iver i nasze Pustki. Koniecznie sprawdźcie ich strony na &#8222;myspace&#8221;. A żeby było bardziej francusko, to dorzucę jeszcze z ubiegłego roku M83. To taka uwspółcześniona i fantastycznie melodyjna wersja dawnego New Romantic z lat 80-ych. Jak dla mnie &#8211; bomba.

Jakie kino Pan preferuje: rozrywkowe czy artystyczne?

Takie, po którym nie mam moralnego kaca związanego z poczuciem bezpowrotnie straconego czasu już po zakończeniu seansu. Nie uważam, by rozrywkowe (jak się domyślam z kontekstu pytania &#8211; w rozumieniu gorsze) kino nie mogło dać satysfakcji, podobnie jak zdarzyło mi się trafić na ewidentne pseudoartystyczne gnioty. Gdybym miał na szybko wskazać ostatni film, który dał mi do myślenia, to &#8222;Wątpliwość&#8221; z Seymourem Hoffmanem, najbardziej niedocenianym, a wybitnym aktorem swojego pokolenia.

Czy od zawsze chciał Pan zostać komentatorem?

Od zawsze. Wprawiałem się na podwórku komentując kolegom na żywo Wyścigi Pokoju w kapsle.

Czy przegląda Pan forum CANAL+?

Owszem. Raz na kilka dni zaglądam, by dowiedzieć się co gryzie, co boli, a co się podoba naszym abonentom.

Czy gra (grał) Pan w Football Managera?

Swego czasu nawet sporo, ale od kilku lat brakuje mi na to czasu, a może po prostu za szybko się grą nudzę. Zdziadziałem, czy co?

Czy zgodziłby się Pan z moją opinią, że między Panem a Andrzejem Twarowskim istnieje pewnego rodzaju zdrowa rywalizacja dotycząca np. zabawnych ripost, dzięki której obaj Panowie korzystają i każdy z Panów rozwinął się bardziej jako prowadzący dzięki istnieniu takiego duetu?

W błyskotliwych ripostach nie mam z Andrzejem szans. To mistrz słownej szermierki. Jeśli ktoś z nas się przy kimś podciągnął, to ja przy nim:) Znamy się lata całe i żaden z nas z tym drugim się nie ściga.

Rywalizujemy ze sobą tylko na korcie tenisowym, gdzie ten techniczny słabiak terroryzuje mnie psychicznie, nie przestając gadać po drugiej stronie siatki i &#8211; przyznaję to z dużym bólem i wstydem zarazem &#8211; mam z nim ujemny bilans spotkań. Udało mi się nawet przegrać z nim mecz w którym prowadziłem 6-1, 5-1&#8230; Ech&#8230; Przedwojenny oficer wiedziałby co zrobić w takim momencie poniżenia.

Adminie, czy to Pan Smokowski kazał kasować niektóre posty z pytaniami?

To ja za Admina odpowiem &#8211; nie, nie kazałem. Ale jak mniemam pytania, które nie znalazły się na liście, która trafiła do mnie, to &#8222;pytania-elaboraty&#8221; pana Obcego 47, 52, czy 747. Nie pamiętam już, czego one wszystkie dotyczyły, bo zanim pan doszedł do znaku zapytania to trochę sobie folgował (nawiasem mówiąc szczerze zazdroszczę panu Obcemu mnóstwa wolnego czasu, którym dysponuje, by pisać sążniste opowiadania na forum!), więc odpowiem zbiorczo: Szanowny Panie. Zapewne w życiu codziennym uważa się Pan za przyzwoitego człowieka i domaga się szacunku ze strony innych. Tu, na forum, anonimowo, w niemal każdym swoim wpisie obraża Pan moich kolegów Nie inaczej było z pytaniami do mnie. Niby do mnie, bo chodziło o to, by dokopać jednemu czy drugiemu redaktorowi CANAL+. Poddaję się wobec takiej retoryki, zresztą i tak napisał Pan, że guzik moje odpowiedzi Go obchodzą. Jeśli natomiast chce pan porozmawiać pod nazwiskiem, rzeczowo i bez obelg, to zapraszam na maila sport@cplus.com.pl. Zdrowia życzę!

Czy lubi pan Dodę?

Tylko, gdy obok jest Jola R.

Dlaczego komentuje Pan lige polską, a pan Andrzej Twarowski nie?

Andrzej boi się pań kasjerek na dworcach PKP, więc nie może nabyć biletu. Już piętnaście lat z tym walczy. Podobno już w 2017 mu się uda.

Jakie ma Pan obowiązki w tygodniu - gdy nie ma meczów (nie chodzi mi o prywatne sprawy)?

Bardzo poważne są to obowiązki: dzieci do szkoły zawieźć &#8211; przywieźć. Lekcje odrobić (to na razie druga klasa podstawówki, więc daję radę, ale co będzie jak przyjdzie do różniczek i całek?!). Gazety przeczytać. Trening taki, czy inny zaliczyć. Ważne telefony wykonać. Żonę docenić i obłaskawić. Na pytania z forum odpowiedzieć. I cała masa innych równie ważnych spraw&#8230;

Ulubiony współkomentator?

No to ładnie&#8230; Teraz jak jednego wyróżnię, to inni się obrażą! Przyłożyłem paluchy do angażu prawie wszystkich naszych ekspertów, właśnie z myślą o tym, by dobrze się z nimi kooperowało przy komentowaniu spotkań. Z ręką na sercu mogę więc powiedzieć, że z wszystkimi pracuje mi się dobrze.

Ulubiony klub polski i zagraniczny?

Polskim drużynom nie kibicuję z zasady, chyba, że grają w pucharach. O zagranicznej drużynie już wiecie: to Nantes. Kiedyś to była drużyna! Loko, Ouedec, Pedros, Makelele, N&#8217;Doram, Karembeu&#8230; Francuska Brazylia &#8211; tak ich wtedy nazywali.

Czy chciałby Pan, by od czasu do czasu mecze komentowane były bezpośrednio ze stadionu, a nie ze studia.

Polskie spotkania zawsze komentujemy ze stadionów. Z lig zagranicznych &#8211; istotnie &#8211; ograniczamy się do studia. A odpowiadając na pytanie &#8211; tak. Chciałbym od czasu do czasu &#8222;przepalić organizm&#8221; zmieniając otoczenie i zrobić mecz ligi zagranicznej ze stadionu. To pozwala złapać dobry kontakt z ligą, tamtejszymi dziennikarzami, piłkarzami, spojrzeć na daną ligę z innej perspektywy. Pracujemy nad tym, by od czasu do czasu na stadiony się wybierać.

Czy Jacek Laskowski jest czynnym lekarzem?

Nie, ale trzyma rękę na pulsie. To taki nasz Wujek Dobra Rada w przypadku drobnych urazów i kontuzji. wink

Najlepszy komentator (oprócz pana Twarowskiego)?

Jeśli nie Andrzej to&#8230; Niezmiennie imponuje mi Lech Sidor &#8211; tenisowy komentator Eurosportu. Lechu, były zawodowy tenisista, łączy piękną polszczyznę, odpowiadające mi poczucie humoru i refleks, z wiedzą i praktyką wyniesioną z kortów. Jak to mówi Mirek Szymkowiak: &#8221;szacunek&#8221;.

Dziękuję wszystkim za pytania i przepraszam za zwłokę z odpowiedziami. Pozdrawiam wszystkich bez wyjątku serdecznie.

Do góry
#3029961 - 02/04/2009 13:06 Re: do poczytania [Re: pescar]
forty Offline


Meldunek: 14/05/2001
Postów: 30967
Skąd: Brama
Junior zamiast Kata?
Cytat:

Tomasz Adamek nie musi się martwić, jeśli nie powiodą się negocjacje z Bernardem Hopkinsem. Do walki z polskim mistrzem świata gotowa jest jeszcze większa gwiazda boksu - Roy Jones Junior.

O Jonesie nie można napisać inaczej niż legenda. 40- letni Amerykanin to były mistrz świata w kategorii średniej, superśredniej, półciężkiej i ciężkiej. Jeśli chodzi o zdobyte tytuły, Hopkins może się z nim równać, jeśli chodzi o widowiskowość - nie ma szans. Junior walczy niezwykle efektownie: między linami wprost tańczy, a przez większość walki w ogóle nie trzyma gardy - lewą rękę ma opuszczoną, a przed ciosami broni się balansem ciała. Obaj panowie zresztą walczyli ze sobą. W 1994 r. na początku kariery górą był RJJ.

Później o sile jego ciosu przekonali się m.in. John Ruiz, Felix Trinidad, James Toney czy Virgill Hill. Ideał? A skąd -jego własną bronią w zeszłym roku znisczył go szybki jak światło Joe Calzaghe.

Jonesa zna wielu polskich kibiców. Przed laty dużo mówiło się o jego walce z Dariuszem Michalczewskim. Michalczewski nie chciał lecieć do USA, Junior do Niemiec i do ich pojedynku nigdy nie doszło.

Teraz Amerykanin zamarzył sobie walkę z innym Polakiem. Chcę walczyć o tytuł Adamka w kategorii juniorciężkiej, a nie o jakieś wymyślone trofea - powiedział w rozmowie z polonijnym dziennikarzem Przemysławem Gancarczykiem. Jestem pewien, że dla stacji telewizyjnych, jak HBO czy Showtime, walka Adamek - Roy Jones Jr byłaby bardziej atrakcyjna niż walka Hopkins -Adamek, ponieważ ja mam znacznie więcej fanów niż Bernard -dodał Amerykanin. I ciężko odmówić mu racji. O swoją sławę pięściarz dbał nie tylko na ringu. Kilka lat temu nagrał hiphopową płytę, wystąpił też w kilku filmach. Legendarny raper Nas w jednym ze swoich utworów nazwał go "nowym Mike em Tysonem".

Pytanie, czy takiej walki chciałby Adamek, jest zbędne. To wymarzony rywal naszego czempiona federacji IBF, jeszcze z czasów gdy walczył w kategorii półciężkiej. Ziggi Rozalski, promotor Polaka, przyznał, że pierwsze kroki, by do tej walki doszło, już zostały podjęte. Tylko spokojnie, na razie wiemy tylko, że Jones chce tej walki, no a my oczywiście też- tłumaczy Rozalski.

Firma Main Events, która wraz z Rozalskim dba o interesy Adamka, wciąż nie skończyła jednak negocjacji z Bernardem Hopkinsem. Ludzie "B-Hopa" dwukrotnie podbili ofertę dla Polaka i teraz dają mu milion dolarów. W rezerwie są jeszcze były mistrz wagi ciężkiej Chirs Byrd oraz Glen Johnson, były czempion kategorii półciężkiej. Co ciekawe - obaj są chętni do walki w Polsce.
Cytat:

baraneiro

Do góry
#3036804 - 05/04/2009 04:32 Re: do poczytania [Re: forty]
forty Offline


Meldunek: 14/05/2001
Postów: 30967
Skąd: Brama
Jest tylko jeden Ronaldo?


Trwa wojna Ronaldo z Cristiano Ronaldo i wydaje się, że obaj bohaterowie (a raczej stojący za nimi sztaby sponsorów) niczym w filmie "Nieśmiertelny" uważają, że there could be only one... Na szczęście nikomu nie przychodzi do głowy latanie po parkingach z mieczem samurajskim i ścinanie rywalowi głowy, ale też szkoda, że nie walczą na boisku tylko w sklepach. Nie mam więc zamiaru rozstrzygać kto jest szlachetnym szkockim Highlanderem, a kto barbarzyńcą ze Wschodu, bo też walka odbywa się na gruncie koszulkowym...

Zaczęli marketingowcy Manchesteru United, którzy pod wpływem deszczu nagród dla Portugalczyka za ubiegły sezon - Złota Piłka "France Football", FIFA World Player of The Year i Złoty But dla najlepszego strzelca w Europie oraz deszczu trofeów - mistrzostwo Anglii i triumf w Lidze Mistrzów i Klubowych Mistrzostwach Świata wypuścili koszulkę z napisem: " There's only one Ronaldo ".

Nie dziwota, że Brazylijczyka Ronaldo taki slogan rozsierdził niczym Lecha Wałęsę biografia mgr Zyzaka, bo mistrz świata z 2002 wciąż jeszcze gra, a jego wielkie sukcesy nie zestarzały się aż tak bardzo (to nie Pele, którego nikt z nas nie widział na żywo). Toteż sztab marketingowców Corinthians szybko wypuścił kontr_koszulkę z napisem "Jest tylko jeden Ronaldo...", z wyjaśnieniem z tyłu, który strzelił trzy gole Manchesterowi United na Old Trafford, trzy razy był wybierany na najlepszego piłkarza świata FIFA, dwukrotnie zdobył mistrzostwo świata i wciąż jest najskuteczniejszym snajperem w historii mundialu. No, na miejscu CR7 zrobiłoby mi się głupio, bo on póki co, owszem, rządzi, ale w futbolu klubowym, natomiast reprezentacja Portugalii nie miała z niego nawet w 1/10 takiego pożytku jak &#8222;Canarinhos&#8221; ze swego Ronaldo.

Ponoć obie zwaśnione strony zamierza wkrótce pogodzić... Ronaldinho, który planuje wypuścić T-shirt przypominający jego -całkiem niemałe sukcesy. Przypomina mi to dowcip z brodą jak to Romario kłócił się z Rivaldo o to kto jest "wysłannikiem Boga futbolu", na co głos zabrał Diego Maradona: "ależ panowie, ja nigdzie nikogo nie wysyłałem..."
Stec

Do góry
#3040603 - 07/04/2009 00:14 Re: do poczytania [Re: forty]
forty Offline


Meldunek: 14/05/2001
Postów: 30967
Skąd: Brama
Zemsta na rakiecie

Nowa, dobrej marki, lśniąca kolorowym lakierem i w fabrycznym pokrowcu kosztuje 500 - 600 złotych. Modele profesjonalne są droższe, trzeba się liczyć z wydatkiem większym nawet o 50 procent. Zawodowcy mają podpisane kontrakty na sprzęt i rakiet raczej dla siebie nie kupują.


To, co trafia w ich ręce w ramach umowy, wielokrotnie przekracza potrzeby wynikające ze standardowego użytkowania, bo ultranowoczesne materiały już dawno uczyniły ze współczesnej rakiety tenisowej produkt niebywale trwały. Ramy drewniane, spotykane na kortach 40 lat temu i wcześniej, pękały w sposób naturalny po kilkuset tysiącach odbić. Metal, potem kompozycje z tworzyw sztucznych, w końcu znany producentom rakiet kosmicznych twaron, grafit czy kewlar dają lekkość i zarazem odporność na odkształcenia.

Bywalcy kortów wiedzą jednak, że nadal nie ma rakiety, której zdenerwowany gracz nie połamałby na kawałki. Z sędziowskich protokołów wynika, że jest to po wulgarnym słownictwie drugie najczęściej karane przewinienie. Znane firmy w umowach podpisywanych z tenisistami, szczególnie tymi bardzo młodymi, umieszczały kiedyś specjalne klauzule. Wynikało z nich, że nie życzą sobie złego traktowania publicznie ich sprzętu, a w szczególnych przypadkach będą wyciągać wobec winnych konsekwencje. Ostatnio coś się chyba w tej materii zmieniło. Można odnieść wrażenie, że spektakularna zemsta na rakiecie to spektakl wręcz oczekiwany przez widzów, a popisy w wykonaniu takich arcymistrzów gatunku jak Rosjanin Marat Safin albo Chilijczyk Fernando Gonzalez są jak dobrze zaplanowana bójka na lodzie w lidze NHL.

Podczas półfinału turnieju w Miami komentatorzy wstrzymali oddech, a tenisowa publiczność przeżyła szok
. Zbaraniał nawet irlandzki arbiter Fergus Murphy, bo z wrażenia zapomniał o swoich obowiązkach i nie ukarał grzesznika. A przecież powinien to zrobić zaraz po tym, jak swoją rakietę roztrzaskał na kawałki Roger Federer. Kilka dni wcześniej Szwajcar po raz piąty w karierze odebrał na Florydzie Nagrodę im. Stefana Edberga za sportową postawę na korcie. Trofeum przyznano chyba głównie za dawne zasługi. W przegranym meczu z Serbem Novakiem Djokoviciem znów oglądaliśmy Rogera, który nie radzi sobie ze stresem. Szwajcar zdecydowanie przestał być dawnym miłym chłopcem, potrafiącym pięknie wygrywać bez kropli potu na czole.

Federer jako junior nie należał do graczy przesadnie zdyscyplinowanych, a podczas treningów, jak to kiedyś sam powiedział, "rakiety fruwały w powietrzu niczym helikoptery". Jako wybitny zawodnik też nie był święty. Niektórzy pamiętają, jak przed czterema laty w finale w Key Biscane z Rafaelem Nadalem połamał w złości rakietę. Mecz tenisowy - o czym często zapominamy zapatrzeni w bajeczne zagrania -jest przede wszystkim egzaminem dla psychiki gracza.

W tym kontekście przypadek Federera niestety martwi. Podczas konferencji prasowej, po spotkaniu z Djokoviciem, sfrustrowany Roger warknął wściekle: "Dzięki Bogu, sezon na kortach twardych nareszcie zamknięty". Zabrzmiało to tak, jakby słaby pływak cieszył się, że opuszcza płytki basen i wychodzi na pełne morze.
K.Stopa


Do góry
#3044163 - 08/04/2009 13:25 Re: do poczytania [Re: forty]
forty Offline


Meldunek: 14/05/2001
Postów: 30967
Skąd: Brama
Podobno nasi politycy marnie nas reprezentują poza granicami. Nie wiem, nie bywam, ale radzę nie oczekiwać poprawy.

Piszę to wprost wstrząśnięty informacją, że kandydatem do europarlamentu został Włodzimierz Smolarek. Mniejsza o partię, bo każda miała już na sumieniu kogoś ze świata sportu. Ale że nasze sprawy europejskie ma wziąć w swoje spracowane ręce - bo w młodości był cukiernikiem - akurat Włodek?

Ten nazywany przez kumpli z kadry Walendziakiem? Przypomnę tylko młodszym ludziom, że Walendziak to cieć z filmowego "Czterdziestolatka", wyglądający i zachowujący się jak przysłowiowe trzynaste dziecko stróża. I elegancki też jak cieć. W Boże Ciało...

No, ale pal sześć żarty ze "Smolara' i tej twarzy rzeźbionej wiatrem. Jego obecni promotorzy podkreślają, że jest on nowoczesny, światowy i zna aż trzy języki obce. Być może to nawet prawda, ale co z językiem ojczystym? To już jego znajomość jest w Brukseli zbędna? I wykształcenie? Czy nasza europejska pozycja, chwilowo wątła, ma szansę wzmocnić się przez delegowanie do Brukseli trenera piłki nożnej dzieci?

Do tego akurat z Feyenoordu, który ogłosił właśnie, że jego cały sławny system szkolenia okazał się... "totalnym pieprzonym poziomem dna"(słownictwo tamtejszego dyr. sportowego imć Leo). I że nie ma tam ani dobrych wychowanków, ani pieniędzy, są za to kilkudziesięciomilionowe długi. Sorry Włodek, ale Parlament Europejski to nie jest jakiś kolejny plac zabaw! Więc daj sobie spokój, a nam nie psuj ani polityki, ani wspomnień.

Inaczej z żalem będę musiał napisać, jaka jest różnica pomiędzy dwoma kandydatami do Brukseli Kononowiczem i Tobą. Zatem jaka?

Coraz mniejsza.

Zarzeczny P

Do góry
#3051784 - 11/04/2009 14:42 Re: do poczytania [Re: forty]
forty Offline


Meldunek: 14/05/2001
Postów: 30967
Skąd: Brama
Piłka nożna dla kibiców



Zwycięstwa Legii w Gdyni i Polonii w Warszawie przy remisie Lecha z Wisłą oznaczają, że mistrz Polski może być znany nawet dopiero w ostatniej kolejce.

Z czterech drużyn walczących o tytuł najlepsze wrażenie robią Lech i Wisła. Druga połowa ich poznańskiego meczu stała na bardzo dobrym poziomie. Ale rozpędzony do niedawna Lech w trzech ostatnich kolejkach nie odniósł zwycięstwa.

W Gliwicach święto
. Piast pierwszy raz w ekstraklasie zagrał na swoim boisku (do tej pory korzystał ze stadionu w Wodzisławiu) i zwyciężył Górnika Zabrze. Dla Piasta to nie tylko historyczna satysfakcja. Trzy zdobyte punkty zwiększają jego szanse na pozostanie w lidze. Bardzo cenię poprzedniego trenera Piasta Marka Wleciałowskiego, ale postępy, jakie zrobili gliwiczanie, od kiedy prowadzi ich Dariusz Fornalak, są widoczne gołym okiem. W tym sezonie drużyna poniosła tylko jedną porażkę. Fornalak wcześniej dobrze sobie radził w Polonii Bytom i Lubinie (mimo że z obydwu klubów został zwolniony).

Radość Piasta oznacza smutek w Górniku. Henryk Kasperczak bał się meczu w Gliwicach i nie była to z jego strony asekuracja. Po zimowych zmianach w kadrze Górnik grał lepiej niż jesienią, zremisował z Lechem i Legią, wydawało się więc, że jest na dobrej drodze do odrobienia strat. Porażka w Gliwicach sprawiła, że znowu pojawiły się przeszkody.

Kibice Górnika mogli "obejrzeć" mecz w Gliwicach zza płotu. Mimo że stadion przygotowano na mecze ekstraklasy, goście na razie nie będą tam wpuszczani
.

Taka sytuacja stała się już niemal powszechna w całej Polsce
. Dziewięć klubów na 16 w ekstraklasie nie wpuszcza kibiców gości. Kluby nie chcą mieć kłopotów z przyjezdnymi, tłumaczą się więc remontami, których nie widać, lub przebudową swoich stadionów. Oszczędzają dzięki temu na ochronie i policji, a w dodatku pozbawiają gości dopingu. Doszło nawet do tego, że w następnej kolejce kibice Polonii Warszawa nie zostaną wpuszczeni na Stadion Śląski (mecz z Ruchem), na którym, o ile mi wiadomo, miejsc jest pod dostatkiem. Ludzie mają rację, skandując na trybunach hasło "Piłka nożna dla kibiców". Może Wydział Bezpieczeństwa PZPN i Ekstraklasa SA zajęłyby się tą sprawą, zamiast wydawać zakazy dla kibiców także tam, gdzie nie mają one sensu.

Szczepłek

Do góry
#3064396 - 16/04/2009 01:02 Re: do poczytania [Re: forty]
forty Offline


Meldunek: 14/05/2001
Postów: 30967
Skąd: Brama
Radiowo-telewizyjna nagonka na Poznań trwa w najlepsze. Dziś od rana w ogólnopolskich serwisach informacyjnych usłyszeć można, że miasto nie ma praktycznie szans na organizację EURO 2012. A to stadion kiepski, a to infrastruktura nie ta... Bzdura goni bzdurę i bzdurą pogania. Znów daje o sobie znać słynna Warszawka.
Odbiorą nam czy nie odbiorą - gorączka związana z przygotowaniami do Euro 2012 Polski i Ukrainy wraca zawsze wtedy, gdy z roboczymi wizytami, aby na własne oczy zobaczyć postępy w pracach, przybywają przedstawiciele UEFA.

Dzisiaj szef UEFA Michel Platini wizytę w Polsce zacznie od obejrzenia Stadionu Narodowego w Warszawie, później spotka się z polskimi władzami i przedstawicielami PZPN na uroczystej kolacji.

W futbolowej centrali od kilku miesięcy wszyscy się cieszą, że największym pomocnikiem Polski i Ukrainy w pracach nad Euro jest... kryzys gospodarczy. - UEFA zdaje sobie z tego sprawę i nie będzie tak rygorystyczna, jeśli chodzi o infrastrukturę - mówi wiceprezes PZPN Adam Olkowicz.

Jednak coraz częściej pojawiają się informacje, że właśnie ze względu na problemy z modernizacją stadionu przy Bułgarskiej notowania Poznania w batalii o organizacje Euro 2012 spadają. Działaczom UEFA miały nie przypaść do gustu m.in. kąt nachylenia trybun, trasy dojazdowe oraz przeciekający dach.

Szefowie UEFA skłaniają się, by mistrzostwa zorganizować w pięciu polskich i trzech ukraińskich miastach. Wtedy Poznań znalazłby się w tym gronie. Jednak gdyby podział obowiązywał "pół na pół", wtedy stolica Wielkopolski zostałaby z niczym.

Decyzja Komitetu Wykonawczego UEFA ma zapaść 12 maja.

Do góry
#3066130 - 16/04/2009 13:11 Re: do poczytania [Re: forty]
forty Offline


Meldunek: 14/05/2001
Postów: 30967
Skąd: Brama
Dyskretny plan na podebranie Euro Ukrainie

Rząd dyskretnie przygotowuje wariant, w którym drużyny piłkarskie w czasie Euro 2012 gościłoby aż sześć polskich miast i tylko dwa ukraińskie. "Apetyty mamy duże, ale będzie ciężko" -mówi jeden z szefów spółki PL 2012 odpowiedzialnej za przygotowania do mistrzostw.

Gra toczy się w białych rękawiczkach - bo polskie władze oficjalnie nie mogą przyznać, że zabiegają o przejęcie ukraińskiej części turnieju. "To przecież oni wyrwali te mistrzostwa, więc odebranie im nawet jednego meczu przyjęte będzie jako wielka zniewaga. Dlatego wszelkie decyzje musi podjąć suwerennie UEFA" - mówi nam jeden z wysokich urzędników z Ministerstwa Sportu.

Oficjalnie minister sportu Mirosław Drzewiecki zgłasza tylko gotowość Polski do przejęcia odpowiedzialności
. "W grze jest sześć polskich miast" -przekonywał wczoraj, na kilka godzin przed przylotem do Polski Michela Platiniego, szefa UEFA. Od razu zastrzegł, że po partnersku traktujemy Ukraińców i najlepiej byłoby, gdyby turniej zgodnie z planem podzielono po połowie.

Nieoczekiwanym sojusznikiem naszych władz może być kryzys, którego skutki coraz boleśniej odczuwa nasz wschodni sąsiad. "Dlatego w 2012 będzie gotowe wszystkie 6 miast bez względu na to, co i kiedy ogłosi UEFA. By uniknąć sytuacji, że teraz UEFA wybierze po czterech gospodarzy w Polsce i na Ukrainie i nagle w 2010 czy 2011 okaże się, że na Ukrainie przez kryzys jest obsuwa" - mówi DZIENNIKOWI jeden ze współpracowników Drzewieckiego.

Dlatego polskim władzom zależy, by wybór miast gospodarzy jak najbardziej odwlec, najlepiej do września. Ukraińcy przeciwnie, chcą decyzji już w maju, póki kryzys na dobre się nie rozszalał.

Tyle że problemy gospodarcze na Ukrainie widzą też działacze UEFA. Jak się dowiedzieliśmy, kilka miesięcy temu sondowali polską stronę, czy Warszawa oprócz meczu otwarcia zorganizowałaby też finał imprezy. "Odpowiedzieliśmy, że będziemy gotowi, ale nie wiemy, na ile poważna to propozycja" - mówi nam członek kierownictwa resortu sportu.

Oficjalnie jednak z Michelem Platinim, który wczoraj po południu przyleciał bezpośrednio z Kijowa na inspekcję do Warszawy, nikt o tym nie będzie rozmawiał. Platini zwiedził budowę warszawskiego Stadionu Narodowego, a dziś obejrzy prezentację wszystkich sześciu miast.

Szef UEFA Michel Platini ma dziś uzyskać dokładną informację o stanie zaawansowania przygotowań szóstki kandydatów do organizacji turnieju Euro 2012. Oprócz Warszawy, która jest pewniakiem, o trzy pozostałe miejsca walczą Poznań, Wrocław, Gdańsk, Kraków i Chorzów. Wszędzie przygotowania są zgodne z harmonogramem - zapewniają organizatorzy.

Dlatego ani przedstawiciele rządu, ani spółki PL 2012, która koordynuje przygotowania, ani nawet działacze PZPN nie obawiali się inspekcji Platiniego?
"Nie boimy się tej wizyty" - zapewniał Mirosław Drzewiecki kilka minut przed pojawieniem się Platiniego na placu budowy stadionu narodowego. Wcześniej w studiu TVN 24 szef resortu sportu przekonywał: "Powinniśmy się zmieścić w czasie. Wszystko jest realizowane w stu procentach w terminie. Budujemy trzy kompletnie nowe stadiony, a trzy są przebudowywane" - wyliczał minister sportu. "Okres planistyczny mamy szczęśliwie skończony. Teraz wreszcie budujemy" - cieszył się minister Drzewiecki.

Dlaczego Polsce tak bardzo zależy na wybudowaniu aż sześciu stadionów
, skoro oficjalne ustalenia mówią o podziale turnieju po połowie: cztery stadiony u nas i cztery na Ukrainie? "To prosta strategia" - mówi nam osoba z władz PZPN - nawet jak ostatecznie wybrane byłyby tylko cztery, to prace na dwóch pozostałych będą tak zaawansowane, że obiekty i tak powstaną dla dobra wszystkich kibiców.

Czy Platiniemu podobało się to, co zobaczył wczoraj w Warszawie? Podobno tak. Szef UEFA wyraźnie nie miał jednak ochoty na rozmowy z dziennikarzami. Zresztą nie tylko w Polsce. "Na temat stanu przygotowań nie usłyszycie ode mnie ani słowa" -mówił dziennikarzom kończąc ukraińską część swojej inspekcji.

W Polsce kluczowe spotkanie rozpoczyna się dziś rano
. Michel Platini zapozna się ze szczegółowym raportem dotyczącym stanu przygotowań Polski: o stanie budowy stadionów, lotnisk i hoteli. Gdańsk będzie mógł się pochwalić, że pierwszy rząd trybun będzie oddalony od linii autowych od 6 do 10 metrów, deszczówka na stadionie spłynie do toalet, a parkingi mieszczące 1800 aut okoli żywopłot o długość 1,6 kilometra. Z kolei Wrocław pochwali się dyskoteką i kasynem w budynku stadionu, a Poznań opinią wydaną przez głównego inspektora pracy, który wizytując w środę budowę wielkopolskiej areny, stwierdził, że przestrzegane są tam zasady BHP.

Te wszystkie informacje nie znajdą się pewnie w oficjalniej prezentacji. "Nie chcemy, aby pojawił się jakikolwiek zarzut, że którekolwiek z miast jest faworyzowane, więc powstał wspólny raport" - mówi nam jeden z autorów prezentacji.

Ale nie należy się spodziewać, że już jutro, lub tuż po powrocie do szwajcarskiego Nyonu (siedziby UEFA) Platini wybierze miasta na Euro. Choć decyzja powinna zapaść już 13 maja na posiedzeniu komitetu wykonawczego piłkarskiej federacji, to najprawdopodobniej będzie ona przeniesiona na wrzesień. A wtedy może się jednak okazać, że żadne spośród polskich kandydatów nie wypadnie z organizacji mistrzostw, bo zarówno działacze UEFA, jak i polski rząd traktują dodatkowe stadiony w Polsce jako polisę ubezpieczeniową na wypadek kłopotów z organizacją mistrzostw na Ukrainie zmagającej się z kryzysem.

Tomasz Butkiewicz, Marcin Graczyk(dziennik)

Do góry
#3071697 - 18/04/2009 22:43 Re: do poczytania [Re: forty]
forty Offline


Meldunek: 14/05/2001
Postów: 30967
Skąd: Brama
Dawno temu w Cardiff

Dokładnie przed dwoma laty UEFA przyznała nam prawo organizacji Euro 2012. Widok Michela Platiniego wyjmującego z koperty dużą kartkę papieru z napisem Poland/Ukraine jest dziś bliski każdemu Polakowi.

I dla nikogo nie ma znaczenia, że Platini wcale nie popierał tej kandydatury. Sprzyjał Włochom, a ogłosił decyzję UEFA jako jej przegłosowany prezydent. I nie stroi fochów, nie gada po gazetach, że gdyby turniej odbywał się w Rzymie i Mediolanie, a nie w Warszawie i Kijowie, to problemów byłoby mniej. Bo tego akurat nie wiadomo.Pamiętam wieczorne spotkanie w restauracji w Cardiff delegacji Polski i Ukrainy, jeszcze przed ogłoszeniem decyzji UEFA. Zaproszono kilku dziennikarzy, ale niewielu z nas tam pojechało, bo i wiara była nieduża. Po całym dniu prezentacji - których my, reporterzy, nie widzieliśmy - i rozważań o szansach piliśmy guinnessa. Byli tam też poseł Samoobrony Janusz Wójcik i minister sportu Tomasz Lipiec. Wójcik sprawiał wrażenie człowieka, który nie bardzo wie, gdzie się znajduje i w jakim celu. Lipiec dobrze wiedział, bo od rana przypominał mu o tym prezydent ukraińskiego związku piłkarskiego Hryhoryj Surkis.

Krótko mówiąc, Surkis jeszcze w samolocie powiedział, że nie zamierza grać w jednej drużynie z kimś, kto wbija nóż w plecy. Chodziło mu o zawieszenie władz PZPN, co w konsekwencji mogło osłabić polskie i ukraińskie szanse. Sytuację załagodził ówczesny prezes PZPN Michał Listkiewicz, który już po ogłoszeniu decyzji doprowadził do pojednania przed kamerami. Kiedy następnego dnia pod ratuszem, gdzie obradowali mędrcy z UEFA, zobaczyliśmy pięć czerwonych ferrari ustawionych tam przez Włochów, uznaliśmy, że to przygotowania do triumfalnego dęcia w trąby. Ale Surkis powiedział, że te samochody przyjechały o kilka miesięcy za późno.

Trener Janusz Wójcik już nie jest posłem, czasem bywa Januszem W. Tomasz Lipiec też źle skończył. Michał Listkiewicz przestał pełnić funkcję prezesa i chociaż Euro zawdzięczamy w dużym stopniu jemu, parę osób w PZPN woli o tym nie pamiętać. Bohaterem pozostał Adam Olkowicz - od kilku lat członek zarządu PZPN, który niczym się nie wyróżniał. Listkiewicz uczynił go odpowiedzialnym za Euro 2012, bo o przyznaniu nam turnieju nikt wtedy nie śnił. Dziś Olkowicz jest ważny, a Listkiewicz dyskretnie obnosi swój żal. Samo życie.

S.Szczepłek

Do góry
#3077485 - 20/04/2009 12:54 Re: do poczytania [Re: forty]
forty Offline


Meldunek: 14/05/2001
Postów: 30967
Skąd: Brama
"Kawiarnia Czarna Koszula zaprasza we wtorek na spotkanie z trenerem Bogusławem Kaczmarkiem. Wstęp wolny".

Ogłoszenie tej treści rzuciło mi się w oczy w piątek, a w sobotę było już nieaktualne.

Hm, znaczy się wywalono Bobo. Ciekawe za co? Kibice żartowali, że zawsze umykał z ławki kilka minut przed końcem, żeby podać Józefowi W. kawę.

Teraz dopowiadają: bo kawa była za zimna. Albo za gorzka. No nic. Józef zmienia kelnerów często, jego prawo, podobnie jak do bycia zdenerwowanym. Czy wiecie, że w grudniu ten największy w kraju deweloper sprzedał ledwie tuzin mieszkań? Z Polonii dociera zresztą więcej niedobrych wiadomości, a dawni działacze, poprzednicy Józefa, zaskakująco zapadają się pod ziemię... Wiąże się to zapewne z aferą korupcyjną.

Właśnie prokuratura analizuje mecz Świtu wygrany z Polonią w roku 2004 2:0. Nie wiedzieć czemu obwinia się o matactwa "byłych piłkarzy Wisły", skoro Grzegorz K. grał już w Nowym Dworze, a Artur S. w Czarnych Koszulach. A z nim tacy sławni starzy poloniści jak Igor G., Dariusz Dź. (piszę Dź., bo Dariusz D. kojarzyłby się raczej z Dziekanowskim), a i późniejsza nadzieja Antek Ł. Wyobraźcie sobie, że graliście całą karierę uczciwie, ale... dawni kumple sypią (bo przecież ktoś zadenuncjował Sergiusza W.).

Czulibyście się dzisiaj komfortowo? Zwłaszcza że był to dziwny okres Polonii, gdy ratowały ją przed spadkiem przedziwne mecze i gole, a kibice rzucali na boisko banknotami. Hm, straszna sprawa. Więc cały ten Józef i wymiana kelnerów to przy tamtych historiach naprawdę mały pikuś.

PS Ale Bobo będzie nam brakowało. Bo nikt tak stylowo jak on nie potrafił założyć garnituru do trampków...

zarzeczny

Do góry
#3083617 - 23/04/2009 00:03 Re: do poczytania [Re: forty]
Baqu Offline
Carpal Tunnel

Meldunek: 28/09/2004
Postów: 26931
Skąd: ‎Mindfields
Bukmacher stracił na meczu Liverpool - Arsenal ponad 500 tys. funtów

Remis 4:4 w meczu Liverpool - Arsenal warty był u irlandzkiego bukmachera Paddy Powera 500 funtów za jednego postawionego. Aż 537 osób postawiło na taki wynik i wygrało 514 tys. funtów.
Stawka Paddy Powera był najwyższa w Anglii. Pozostali bukmacherzy za wynik 4:4 dawali tylko 100 funtów za jednego postawionego.

Na wynik 4:4 537 osób postawiło 1027 funtów. Większość stawiała 3 funty i wygrała 1,5 tys. Największy ryzykant postawił 44 funty i wygrał 22 tys.

W poprzednim tygodniu Paddy Power stracił na remisie Liverpoolu z Chelsea w Lidze Mistrzów 225 tys. funtów. Wtedy również padł wynik 4:4. - To jakaś epidemia. Na wynik 4:4 przed meczem z Arsenalem postawiło dwa razy więcej ludzi niż wcześniej - mówi rzecznik Paddy Powera.

Do góry
#3085936 - 24/04/2009 02:09 Re: do poczytania [Re: Baqu]
forty Offline


Meldunek: 14/05/2001
Postów: 30967
Skąd: Brama
F1 zwalnia, ale bolidy przyspieszają

Już ponad pół tysiąca ludzi konstruujących i obsługujących bolidy Formuły 1 straciło pracę. A to dopiero początek. W ciągu dwóch lat zagrożone jest kolejne tysiąc osób.

Na razie masowych redukcji ustrzegli się dotychczasowi potentaci. Efekt? Wszyscy na torze gonią w piętkę, triumfy święcą zespoły z teoretycznie niepozornymi budżetami, które nie zatrudniają armii inżynierów, jak McLaren, Ferrari czy BMW Sauber.

Rewelacja tego sezonu, czyli zespół Brawn GP, rozstał się aż z 270 pracownikami fabryki w Brackley. Zwolnienia to nie jest kolejny sposób na przyspieszenie i tak rewelacyjnego bolidu. Team zmienił właściciela. Bogatą Hondę zastąpił genialny inżynier Ross Brawn i niemniej utalentowany menedżer Nick Fry.

Obaj są majętni, ale nie należą do krezusów. Poszukiwania nowych sponsorów idą ospale, choć udało im się sięgnąć do kieszeni miliardera Richarda Bransona, właściciela firmy Virgin.


Drugie miejsce w klasyfikacji konstruktorów zajmuje zespół Red Bull Racing
. On także zmniejszył zatrudnienie w swojej fabryce. Nieznacznie, bo w teamie, który podczas GP Chin zajął miejsca 1-2 (Sebastian Vettel i Mark Webber), redukcja dotknęła zimą 20 osób. Zespół zrobił to nie przez recesję, lecz dzięki programowi oszczędnościowemu w całej F1. Mniej testów to dla RBR mniejszy personel w tunelach aerodynamicznych i przy komputerach.


Trzecim teamem tego sezonu jest Toyota, która także przeszła kurację odchudzającą
. Wymówienia wręczane są już od zeszłego sezonu, ale w tym roku pracę stracić ma 150 osób na skutek recesji i zmian w przepisach.


Za podium są McLaren, BMW, a na przedostanim miejscu Ferrari
. Ta trójka gigantów redukuje koszty funkcjonowania, ale na razie nie afiszuje się z grupowymi redukcjami. Jedynym z wielkich, który to zrobił, jest Renault zmniejszające zatrudnienie o 100 osób. Potentaci jednak się z tym liczą.

Norbert Haug kontrolujący wszystkie działania Mercedes-Benz w sportach motorowych przypomina, że w ciągu dwóch lat budżety teamów zmniejszą się o połowę, a to pociągnie za sobą redukcję zatrudnienia. BMW Sauber zmniejsza koszty funkcjonowania zespołu od dawna. Najwyższy budżet team miał... w 2005 r. Teraz zespół ma 40 proc. pieniędzy mniej (czyli ok. 210 mln) euro.

Co ciekawe, nie wszyscy zwalniają. Toro Rosso zamierza zwiększyć zatrudnienie. Przepisy nakładające na zespoły obowiązek redukcji kosztów sprzyjają właśnie maluchom, które nie muszą już szukać środków na drogie badania i oszczędzają na testach. Ekipa filialna Red Bulla spodziewa się aż 25 proc. zwiększenia ekipy technicznej.

Redukcja kosztów, odchudzanie silników i "strzyżenie" karoserii z aerodynamicznych udoskonaleń nie odbija się na szybkości bolidów. W piątek w Bahrajnie znów jednak to małe zespoły, jak Brawn czy Red Bull, będą nadawały ton wyścigom. Bardzo nie podoba się to szefowi Renault Flavio Briatore. Nie zgadza się z tym jednak pryncypał Roberta Kubicy Mario Theissen.

To tylko ożywia wyścigi. Mamy nowych graczy i nową energię - uspokaja szef BMW. Ekipa nie zamierza jednak oddawać pola młodym wilkom na torze Sakhir. -Testowaliśmy tam bolid w lutym i mam pozytywne doświadczenia- zapowiada polski kierowca.
O.Berezowski

Do góry
#3088888 - 25/04/2009 22:00 Re: do poczytania [Re: forty]
forty Offline


Meldunek: 14/05/2001
Postów: 30967
Skąd: Brama
Pyry w stolicy

W niedzielę Legia gra z Lechem, być może o mistrzostwo Polski. Lech był zawsze dla Legii przeciwnikiem "na miarę". To klub z dużego miasta, z ładną historią i bogatym właścicielem, jakim przez lata była kolej.

Drogi dobrych piłkarzy Lecha czasami krzyżowały się z ulicą Łazienkowską
. Mirosława Okońskiego kochał Poznań i Warszawa. Jarosława Araszkiewicza też. Byli jeszcze grający w obydwu klubach Piotr Mowlik, Henryk Miłoszewicz i pewnie paru innych, których nie pamiętam. Do tej listy dochodzą trenerzy Jerzy Kopa i Franciszek Smuda. Lech miał też chrapkę na Kazimierza Deynę, licząc na to, że skoro zakochał się w dziewczynie z Poznania (zostanie jego żoną) i lata do niej samolotem między treningami, to może zechce się do niej przenieść na stałe. Ale Deyna był już wtedy wielki, a Lech jeszcze nie i taki transfer nie wchodził w grę.


Jednak niezwykłe emocje, jakie towarzyszą meczom Lecha z Legią, wywoływane są głównie przez kibiców.
Nie wiem, jakie są korzenie tych specyficznych relacji. Może początkiem stał się mecz w Warszawie wiosną 1973 roku, podczas którego lechita Jan Domino zdruzgotał kolano ulubieńcowi Warszawy Władysławowi Stachurskiemu, kończąc w ten brutalny sposób jego karierę. Poznań był od tej pory traktowany jak wróg. Siedem lat później, kiedy obydwie drużyny spotkały się w Częstochowie w finale Pucharu Polski, na stadionie i w mieście doszło do bójek kibiców na skalę wcześniej i później niespotykaną. Krew się lała, mówiono o ofiarach śmiertelnych, ale dokumenty IPN tego nie potwierdzają. Na boisku Legia wygrała 5:0.

Od tej pory można już mówić o stanie wojny, którą podsycił PZPN, odbierając w roku 1993 tytuł mistrza Legii (zdaniem kibiców niesłusznie) i przyznał go Lechowi (jeszcze bardziej niesłusznie), nazywanemu w związku z tym pogardliwie "mistrzem przy stole"
.

Dzień dzisiejszy to ocieplające na krótko stosunki zaproszenie kibiców Legii przez zwolenników Lecha na mecz do Poznania, gdy policja nie wydała zgody na przyjazd warszawiaków. To także niebywały atak warszawskich bandziorów na piłkarzy Lecha, odbierających na stadionie Wojska Polskiego Puchar Polski. To wreszcie zdrowa rywalizacja zorganizowanych grup kibiców (słynna poznańska Wiara Lecha) na Bułgarskiej i na Łazienkowskiej, stwarzających atmosferę, jakiej inne stadiony mogły pozazdrościć. To są pod każdym względem godni siebie rywale, a nie wrogowie.
szczepłek

Do góry
#3093775 - 28/04/2009 00:47 Re: do poczytania [Re: forty]
forty Offline


Meldunek: 14/05/2001
Postów: 30967
Skąd: Brama
Klasa i mocne nerwy
tenis tenis tenis

Znad polskiego morza powiało wielkim tenisowym światem. Nasza kobieca reprezentacja, klasyfikowana jeszcze trzy miesiące temu pod koniec czwartej dziesiątki, wkroczyła na salony.

Dramatyczny baraż z Japonkami otworzył Polkom drzwi do elity. Pierwsza szesnastka Pucharu Federacji swoje mecze rozgrywa w atmosferze zbliżonej do tej, którą znamy z Pucharu Davisa - następuje tu ścisłe połączenie wątku sportowego z patriotycznym i finansowym. Piękny, ale kameralny obiekt Arki okazał się stanowczo za mały, organizatorom serce się pewnie ściskało na widok tłumów, które zostały za bramą, bo zabrakło miejsc.

Oceniając sam mecz, trzeba podkreślić jedno: odporność na stres naszej najlepszej dziś tenisistki Agnieszki Radwańskiej. Polska rakieta nr 1 zagrała dwa trudne pojedynki jak profesjonalistka najwyższej klasy. Nie widzieć i nie słyszeć, co się dzieje dookoła, skupić na tym, co najważniejsze, to potrafią tylko najlepsi. Nieżyjący już długoletni kapitan naszej daviscupowej reprezentacji pan Zbigniew Bełdowski opowiadał mi kiedyś o swoich przejściach z wyznaczonymi do gry w zespole narodowym. Dla niektórych już samo wyjście na kort centralny Legii przy Myśliwieckiej było zadaniem ponad siły. Usłyszałem o tym, jak bohaterów gier treningowych wyciągano na siłę z toalety.

Albo jak szukano drugiego singlisty na słynny pojedynek ze Szwedami, bo poza Wojciechem Fibakiem nie było chętnego, by zmierzyć się z Björnem Borgiem. Dwa nieudane występy Urszuli Radwańskiej to efekt jej słabszej dyspozycji, ale także sygnał, że młodsza siostra pod względem odporności psychicznej ustępuje starszej bardzo wyraźnie. Mecz rozstrzygnęła deblowa para Klaudia Jans - Alicja Rosolska. Obie pokazały klasę i duże opanowanie. A przecież jeszcze niedawno związkowi szkoleniowcy modlili się, by to przypadkiem nie ta dwójka musiała decydować o jakimkolwiek wyniku. W biurku trzymam list otwarty podpisany przez zacne medialne grono domagające się, by m.in. ta właśnie para przestała korzystać z funduszy PZT Prokom Team.

Argumentowano wtedy, że przecież są od tych dziewczyn młodsi, bardziej utalentowani i zasługujący na podróżowanie z rakietą po świecie. W minioną niedzielę raz jeszcze się okazało, że to jednak ludzie odpowiedzialni za wyjątkowy w naszym sporcie program mieli rację. Cała ekipa, od zawodniczek do młodego trenera, rozpoczęła swoją przygodę z wielkim tenisem dzięki programowi PZT Prokom Team. Dziś, kiedy sen o potędze zaczyna się nam materializować, program zawieszono, a nowego sponsora na razie brak.
K.Stopa

Do góry
#3094996 - 28/04/2009 12:59 Re: do poczytania [Re: forty]
forty Offline


Meldunek: 14/05/2001
Postów: 30967
Skąd: Brama
Rozmowa ze Zbigniewem Bonkiem

Cytat:


W Polsce coraz głośniej mówi się, że możemy przejąć część organizacji Euro 2012 kosztem Ukrainy. Nawet prezydent UEFA Michel Platini stwierdza ostatnio coraz bardziej stanowczo, że podział miast organizatorów nie musi być symetryczny. Pana zdaniem możliwy jest model: 6 stadionów w Polsce, 2 na Ukrainie?

Nie traktowałbym tych spekulacji poważnie. Proszę zwrócić uwagę, że mówią o tym ludzie, którzy z organizacją Euro 2012 mają niewiele wspólnego. Nie przypominam sobie tego typu oficjalnych wypowiedzi ze strony Michała Listkiewicza czy Adama Olkowicza.

Ale ze strony prezesa PZPN Grzegorza Laty już tak. To jemu wymknęło się zdanie, że moglibyśmy zorganizować mistrzostwa nie z Ukraińcami, ale z Niemcami.
Pamiętam tę wypowiedź, bo byłem wtedy w "Kropce nad i" u Moniki Olejnik. Grzegorz powiedział te słowa w wyniku euforii. Wiadomo, to był dzień, w którym wygrał wybory na szefa PZPN. I trochę wziął to na ciepło. Pofetowali sobie chłopaki i tak mu wyszło. Teraz bardziej się pilnuje.

Prezydent Ukraińskiego Związku Piłki Nożnej coraz częściej mówi, że Polacy są niewdzięcznikami. W końcu to on załatwił nam Euro 2012, a teraz robimy wszystko, aby Ukraińców zmarginalizować.
To jest biznes. Słowo "solidarność" jest raczej zarezerwowane dla innych przypadków. Trochę jednak z Surkisem się trzeba zgodzić. Tyle że nic z tych spekulacji nie wynika. Jestem pewien, że 13 maja Komitet Wykonawczy UEFA postanowi o podziale 4+4.


Ma Pan jakieś przecieki?
Nos mi podpowiada, że podział będzie równy. Ale to nie musi być decyzja ostateczna. Zmiany mogą być dokonywane nawet rok przed rozpoczęciem mistrzostw, jeśli w którymś z miast będą opóźnienia.

Michał Listkiewicz mówił ostatnio, że po Michelu Platinim widać, kiedy jest zadowolony, a kiedy rozczarowany. Podobno po wizycie w Polsce uśmiechał się od ucha do ucha. Faktycznie mina prezydenta UEFA zdradza wszystko?
Trzy lata grałem z nim w jednej drużynie, a od 20 lat utrzymujemy relacje towarzyskie, wręcz rodzinne. I nie mam takiej pewności jak Michał. Po każdym człowieku można coś rozpoznać, gdy się popatrzy na jego twarz, emocje i reakcje. Ale w Michelu jest dużo kurtuazji, prawie zawsze jest uśmiechnięty. Zresztą funkcja, którą pełni, tego wymaga. Dobry dyplomata powinien wiedzieć, co to kurtuazja.

Które polskie miasta są najbliżej organizacji Euro? Czy to prawda, że z walki odpadł już Chorzów?
Nie mam aż tak szczegółowej wiedzy, ale wydaje mi się, że w Polsce już ustalono kolejność. Ona jest znana: Warszawa, Gdańsk, Wrocław, Poznań, a w rezerwie Kraków i Chorzów. UEFA tej hierarchii oczywiście nie musi przyjąć, ale na pewno weźmie pod uwagę.

Niedawno dokonano zmian w Komitecie Wykonawczym UEFA. Wpływy stracili ludzie Surkisa.
Myślę, że to nie będzie miało większego znaczenia. Co ciekawe, zawsze, gdy coś nam grozi, mówi się, że Surkis pomoże. Ciągle na niego liczymy. Poprzedni Komitet Wykonawczy był raczej postjohansonnowski, wierny byłemu prezesowi UEFA. A ten, który wybrano teraz, jest pro-Platini. Dla nas to ani lepiej, ani gorzej.

W Italii mówi się coś na temat przejęcia Euro 2012? Włosi do dziś nie mogą się pogodzić, że przegrali rywalizację z Polakami i Ukraińcami?
Nie, cisza. Włosi pogodzili się, że Euro 2012 odbędzie się w Polsce i na Ukrainie. Są teraz skoncentrowani na projekcie Euro 2016 razem z Francuzami. Te dwa kraje będą faworytami, by zorganizować kolejne mistrzostwa.

Podoba się Panu nowa umowa PZPN ze Sportfive? Prezes Grzegorz Lato mówi o wielkim sukcesie, bo związek zarobi 100 mln euro. Jednak niektórzy działacze mówią o wielkim szwindlu
Co tu komentować. Nie chcę być dyżurnym krytykiem. Na pewno to świetna umowa. Ale świetna dla Sportfive. PZPN zachował się po amatorsku. Mogę wymienić 10 czy 15 punktów, w których zadziałał źle. Pozostańmy jednak przy dyplomatycznym zdaniu, że zachował się po amatorsku.


Skąd ta dyplomacja? Ostatnio niechętnie udziela Pan wywiadów.
To dlatego że Bońka chce się we wszystko wmieszać. A ja chcę być poza tym wszystkim. Gdy powraca sprawa Widzewa Andrzeja Grajewskiego, mówi się, że to Boniek. Jak Euro 2012, to znowu Boniek. Nie zamierzam wchodzić w sprawy, które mnie nie dotyczą. Dlatego usuwam się w cień i prowadzę spokojne życie. Mam co robić.

To dlatego odmówił Pan startu do europarlamentu z list Platformy Obywatelskiej?
Mimo że propozycję dostałem od poważnych ludzi z rządu, uznałem, że to nie ma sensu. Po co mi to? Żeby ludzie mówili, że Boniek biegnie do polityki, by robić pieniądze? Żeby posadkę ciepłą złapać? Mnie to nie jest potrzebne. Nie chcę być też kojarzony z żadną partią, choć poglądy mam liberalne

Wracając do umowy ze Sportfive: Pan jako prezes jak by się zachował?
Przede wszystkim prezesem nie zostałem. Ale jeżeli PZPN chciał zrobić wszystko elegancko, to powinien zaprosić kilka firm do przetargu, wyznaczyć cenę, dajmy na to 100 mln euro, i poczekać, kto się zgłosi. Jeśli propozycja byłaby za wysoka, wtedy można by obniżyć cenę. I negocjować. A tu odbyły się jakieś prywatne negocjacje. Tak się dziś nie działa. Grzesiek Lato po prostu nie zna się na prawach telewizyjnych. Tak jak Boniek nie zna się na zarządzaniu bankiem. I dlatego się nie rwę, by bankiem zarządzać. Proste.

Leo Beenhakker znów zagrał na nosie działaczom PZPN. Nie stawił się na posiedzeniu zarządu. Wykpił się spotkaniem z Arsenem Wengerem.
A mnie to w ogóle nie podnieca. Nie po raz pierwszy media ekscytują się, że oto Leo ma spotkać się z zarządem i będzie wielka wojna. Trzy dni robi się atmosferę, a potem wszyscy podają sobie ręce i kończy się na uśmiechach. Ja się zastanawiam, po co Leo ma się z zarządem spotykać. To bez sensu. Można Beenhakkerowi wiele zarzucić, ale akurat w tym przypadku tłumaczenie się działaczom uważam za bezcelowe. Wyobraża pan sobie, żeby Fabio Capello jeździł i zdawał jakieś raporty? Przecież to absurd i czarna magia. Problem jest inny: Leo poświęca ostatnio za wiele uwagi na inne sprawy niż reprezentacja.

Pana przekonało zwycięstwo nad San Marino? Mówi się, że gdyby nie rekordowa wygrana, Leo straciłby pracę.
Co z tego, czy wygra się 1:0, czy 10:0. Zwłaszcza że te bramki nie będą się liczyć w końcowym rozrachunku. Tak na marginesie, z San Marino to nawet ja wygrałem. Uważam, że tak naprawdę nikt nigdy poważnie nie myślał, jak zwolnić Leo. Do tego trzeba mieć trochę wątroby, wiedzieć, jak to zrobić, a nie tylko krzyczeć: Leo do Holandii. Mecz z San Marino jest bez znaczenia, gdzie indziej zgubiliśmy punkty. Mimo to wciąż jest szansa na awans. I niech Leo dokończy to, co zaczął.

Nie sądzi Pan, że jego ostatnie decyzje i wypowiedzi są niespójne? Z jednej strony broni Artura Boruca, z drugiej - po fatalnym meczu z Irlandią Północną odsyła go do domu.
Zawsze słyszałem, że Leo jak nikt inny umie dotrzeć do piłkarzy. Ale w przypadku Boruca to się nie sprawdza. Trzy razy miał z nim problemy: we Lwowie, w Bratysławie i teraz, w Belfaście. Tłumaczenie, że gdyby Łukasz Fabiański był zdrowy, to on by zagrał, uważam tylko za asekurację. Odesłanie Boruca było nieszczęśliwą decyzją. Ale to nie największy problem. Niestety, Leo myśli dziś o swojej przyszłości gdzie indziej. Wiadomo, że jego koniec w Polsce nastąpi w październiku.


Ciekawa zrobiła nam się końcówka ligi.
Lech robi wszystko, by nie zdobyć tytułu. Z kolei ciągle słyszę, że Legia jest słaba, że Legia to, Legia tamto. W kółko narzeka się na zespół Urbana. Do tytułu nikomu się nie spieszy. Jak Lech się rozpędził i mógł uciec pozostałym zespołom, to nagle zwolnił. A Legia utyka, utyka, ale robi swoje.


Co Pan sobie myśli, gdy patrzy na to, co dzieje się w Polonii Warszawa?
Że to kabaret. Z drugiej strony właściciel ma prawo robić, co chce. Ale pan Wojciechowski robi to bez stylu. Nie pachnie to profesjonalizmem w żadnym stopniu. Niestety, potwierdza się, że w Polsce każdy na piłce się zna. Mamy 40 mln ekspertów. Może za cztery lata Wojciechowski się czegoś nauczy i zrozumie swoje błędy. Na razie ma się czego uczyć.


Prezes Grzegorz Lato zapowiedział niedawno abolicję dla klubów zamieszanych w aferę korupcyjną. Czyli Pana koncepcja na wierzchu.
Ja zawsze mówiłem, że karząc klub, nie można łamać prawa. A tu tak było, bo zarzuty się przedawniły. Tyle że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Chyba wszyscy przypominają sobie wypowiedzi Grześka przed wyborami. Mówił, że trzeba ciąć do końca, karać do spodu. Mam wyciągnąć wycinki z prasy? W waszej gazecie też to mówił. Ale to dobra metamorfoza. Mówi się, że tylko krowa nie zmienia poglądów. Trzeba karać osoby. Ale to, że skończymy z degradacjami klubów -i słusznie, bo nie można destabilizować ligi - nie kończy tematu. Wciąż nie ma systemu walki z korupcją, który musi być stworzony wraz z prokuraturą. My za to wolimy proste hasła.
roz.R.Romaniuk

Do góry
Strona 7 z 23 < 1 2 ... 5 6 7 8 9 ... 22 23 >


Kto jest online
4 zarejestrowanych użytkowników (rafal08, akagi, 11kera11, Sensei), 2635 gości oraz 17 wyszukiwarek jest obecnie online.
Key: Admin, Global Mod, Mod
Statystyki forum
24778 Użytkowników
105 For i subfor
50978 Tematów
5795136 Postów

Najwięcej online: 5410 @ 06/10/2024 14:47