Senna. Pamiętamy!Wczoraj minęło 14 lat od śmierci jednego z największych kierowców w historii motoryzacji - Ayrtona Senny. Brazylijczyk, 3-krotny mistrz świata, zginął podczas pierwszych okrążeń Grand Prix San Marino, które rozgrywane było na torze Imola.
Prowadzony przez niego Williams-Renault na zakręcie Tamburello z prędkością ponad 230 kilometrów na godzinę opuścił tor i uderzył w betonowy mur. Senna trafił do szpitala, gdzie po kilku godzinach lekarze, wobec poważnych obrażeń głowy, odłączyli go od respiratora... Grand Prix San Marino '94 na zawsze zapisało się w historii Formuły 1. Od początku do końca wisiało nad nim fatum, które zbierało śmiertelne żniwo.
Wszystko rozpoczęło się już podczas piątkowych treningów. Senna, który po przejechaniu 22 okrążeń ustanowił najlepszy czas, właśnie zjeżdżał do boksu, gdy na szykanie Variante Bassa Rubens Barichello stracił panowanie nad swoim Jordanem i z prędkością 200 km uderzył w barierę z opon i siatkę ochronną. Samochód kilkukrotnie koziołkował zanim znieruchomiał na poboczu do góry podwoziem. Nieprzytomnego Brazylijczyka natychmiast odwieziono do szpitala. Wkrótce pojawił się tam Senna.
- Pierwszą twarzą, jaką zobaczyłem po odzyskaniu przytomności, była twarz Ayrtona - powiedział później Barrichello. - Miał łzy w oczach. Nigdy wcześniej tego u niego nie widziałem. Odniosłem wrażenie, że przeżywał mój wypadek jak swój własny.
Jak się okazało, Barichello nie odniósł poważniejszych obrażeń. Uszkodzone palce, złamany nos i uszkodzona warga to najniższa cena, jaką można było zapłacić za tę kraksę...
Po opuszczeniu centrum medycznego Senna wrócił na tor i... podczas sesji kwalifikacyjnej zdobył pole position. Mimo tego nie był zadowolony, narzekał na samochód, co zaowocowało m.in. długimi rozmowami z szefem ekipy technicznej.
Przed wypadkiem SennyW sobotę Senna przejechał 19 okrążeń podczas pierwszej otwartej sesji treningowej. Nie zdążył jednak rozpocząć kwalifikacji. Niespełna 24 godziny po wypadku Barichello kolejny samochód wypadł z toru. Walczący o swój drugi start w wyścigu Grand Prix Roland Ratzenberger na zakręcie Gillesa Villeneuve'a przy prędkości ponad 300 km/h wypadł z toru. Austriak nie miał tyle szczęścia, co dzień wcześniej Barichello. Jego Simtec uderzył w betonową ścianę. Kierowca nie miał żadnych szans. Po długiej reanimacji na torze zawodnika odwieziono do szpitala, gdzie już godzinę po wypadku stwierdzono śmierć. Pierwszą na torze Formuły 1 od 12 lat, ale - jak się wkrótce miało okazać - nie ostatnią tego weekendu...
Senna bardzo przeżył ten tragiczny wypadek. Natychmiast pojechał na miejsce, w którym Austriak wypadł z toru i - jak się wkrótce okazało - zakończył swoją krótką karierę w F1. Spotkał się tam z prof. Sidem Watkinsem, szefem ekipy medycznej toru, od którego dowiedział się o śmierci Ratzenbegera. - Ayrton był wstrząśnięty. Nigdy do tej pory nie stanął twarzą w twarz z tą rzeczywistością, która przecież również stanowi część jego profesji. W jego czasach w Formule 1 nikt nie zginął - tak zrelacjonował później tę rozmowę Watkins.
Senna stracił chęć do jazdy. Odmówił startu w drugiej sesji kwalifikacyjnej, wrócił do hotelu. Wieczorem nie przyszedł na oficjalną konferencję prasową, na której jako zdobywca pole position miał obowiązek się pojawić.
Wieczorem zadzwonił do przyjaciółki. - Był wstrząśnięty. Płakał, naprawdę płakał - wspominała później Adriane Galisteu. - Powiedział, że nie chce brać udziału w wyścigu. Nigdy wcześniej to się nie zdarzyło.
Na niedzielnej rozgrzewce Senna znów był najszybszy. Wszyscy świadkowie potwierdzają jednak, że kierowca nie był sobą. Cały czas był smutny, impreza przestała mu sprawiać radość. Musiał wystartować, ale sprawiał wrażenie, że jest to przykry obowiązek, który chciał mieć jak najszybciej za sobą.
Przed każdym wyścigiem Senna jeszcze w boksach zakładał swój kask i siedział w nim w samochodzie koncentrując się. Tym razem odbiegł od tego zwyczaju. Żółty kask niemal do samego startu spoczywał przed Ayrtonem, na masce samochodu. A sam kierowca był daleki od myśli o nadchodzącym starcie. Natrętne oko kamery uchwyciło moment, gdy na twarzy siedzącego w aucie Brazylijczyka pojawił się grymas, a w oczach łzy... Senna szybko odwrócił jednak głowę, opanował się, by już w spokoju oczekiwać na start.
Start do feralnego wyścigu
Czerwone światła zgasły punktualnie o 14. Nie wszyscy kierowcy wystartowali jednak udanie. Silnik zgasł w Benettonie J.J Lehto, a 5 sekund później a na stojący samochód z dużą prędkością najechał Lotus Pedro Lamy. Kierowcy wyszli z kraksy bez szwanku, jednak urwane koło samochodu przeleciało przez barierę ochronną, wpadło na trybuny, gdzie zraniło kilku widzów. Krwawy weekend trwał...
Na tor wyjechał safety-car, gdyż konieczne było usunięcie wraków samochodów oraz oczyszczenie toru. Na prowadzeniu w tym momencie był Senna, za nim podążał Michael Schumacher. Kierowcy przez pięć okrążeń byli zmuszeni podążać za niemal cywilnym samochodem z prędkościami, przy których opony bolidów nie miały szans na osiągnięcie właściwej temperatury pracy, co skutkowało drastycznym zmniejszeniem przyczepności.
Na szóstym okrążeniu wyścig rozpoczął się po raz drugi. Prowadzący Senna na zakręcie Tamburello trzykrotnie "dobił" podwoziem na nierównościach asfaltu, a w jego końcowej części zdjął nawet nogę z gazu, co nie było zwykłym zachowaniem w tym miejscu toru. Samochód sprawiał więc kłopoty...
Mimo tego, w pierwszym po restarcie okrążeniu, jeszcze na niezupełnie nagrzanych oponach, Senna osiągnął rewelacyjny czas, który później w trakcie całego wyścigu zdołało poprawić tylko dwóch kierowców. Opony "trzymały" więc już niemal prawidłowo.
Dziewięć sekund po przejechaniu linii start - meta Senna z prędkością 305 km/h wjechał w swój ostatni w życiu zakręt. Przez kolejne dwie sekundy wszystko szło zgodnie z planem... Aż nagle coś się stało...
Jak zginął Senna...Senna miał talent. Był trzykrotnym mistrzem świata. Natychmiast zorientował się, że samochód nie reaguje prawidłowo.
Próbował skorygować tor jazdy, by za moment rozpocząć gwałtowne hamowanie. W tym momencie do betonowej ściany z napisem Agip pozostawało około 100 metrów. 1,2 sekundy potem samochód z prędkością 230 km/h opuścił tor. Do muru pozostało już tylko 40 metrów. Co gorsza, na skutek wady konstrukcyjnej toru, bolid został podbity w powietrze, co zaowocowało drastycznym zmniejszeniem skuteczności hamowania. Senna wtedy już musiał zdawać sobie sprawę, że walka toczy się o jego życie. Dotykał gazu, manipulował sprzęgłem. Było już jednak za późno. Dwie dziesiąte sekundy przed uderzeniem Brazylijczyk, co wykazały dane telemetryczne, wcisnął do podłogi pedał gazu...
Serce Ayrtona Senny dwukrotnie przestawało bić jeszcze w helikopterze podążającym do centrum medycznego. Lekarzom za każdym razem udawało się jednak zmusić je do pracy. Niestety mózg wielkiego kierowcy był już martwy. Element zawieszenia prawego koła, które jako pierwsze trafiło w ścianę przebił wizjer kasku i wbił się w głowę Brazylijczyka.
O 18.05, dwie godziny po tym, gdy jako pierwszy linię mety minął Schumacher, wydano pierwszy komunikat o śmierci klinicznej Senny. Godzinę później komunikat był jeszcze bardziej lakoniczny: "O 18.40 akcja serca ustała. Ayrton Senna nie żyje".
Do dziś ze stuprocentową pewnością nie ustalono, co było przyczyną śmierci, kto wie, czy nie największego kierowcy w historii. Prowadzący śledztwo włoski prokurator oskarżał ekipę Williama o dokonanie nieregulaminowych przeróbek, które zaowocowały pęknięciem kolumny kierowniczej, w następstwie czego samochód utracił sterowność.
Dekada bez mistrza - F1 już nigdy nie będzie taka sama
Warto wspomnieć o trudnościach stwarzanych przez świat Formuły 1 w postępach śledztwa. Materiał filmowy z samochodu Senny kończy się 0,9 s przed uderzeniem w ścianę - nikt nie wie, dlaczego. W tajemniczych okolicznościach uległ zniszczeniu zamontowany w bolidzie komputer zespołu Williamsa, który monitorował pracę samochodu. Mimo tego, udało się ustalić, że tuż przed wypadkiem kierownica w aucie Senny obniżyła się o niemal 3 cm... od zwykłego położenia w tym fatalnym zakręcie. David Coulthard, podobnie jak ekipa Williamsa, twierdzą jednak, że takie odchyłki są normalne.
Sąd przychylił się do wniosku prokuratora, że przyczyną wypadku było pęknięcie kolumny kierowniczej. Nie dopatrzył się jednak celowego działania, wobec czego nie wydał wyroku skazującego.
Ayrton Senna przeszedł do legendy. Trzykrotny mistrz świata zginął na torze robiąc to, co kochał i co robił przez całe swoje życie.
We wraku jego Williamsa znaleziono austriacką flagę. Zwycięstwo na Imoli miało zostać zadedykowane tragicznie zmarłemu dzień wcześniej Rolandowi Ratzenbergerowi. Taki był właśnie Senna - wielki kierowca i wielki człowiek...
źródło interia.pl
Dla mnie był najlepszym kierowcą i moim idolem z lat dzieciństwa. Gdy zmarł płakałem jak dziecko.
Pamiętamy o Tobie mistrzu ..
http://videos.streetfire.net/video/The-accident-of-ayrton-senna-in-1994-Senna-your_35502.htm