Za godzinę jadę do Nantes. Zrealizować jedno ze swoich największych marzeń, a na pewno to najstarsze, które nieśmiało zakiełkowało w głowie pewnego dzieciaka jedenaście lat temu. Wtedy to po raz pierwszy chciałem znaleźć się na La Beaujoire. Z czasem zwykła chęć nabrała "ciężaru". Dziesiątki wysłuchanych transmisji radiowych, radość po zwycięstwach, gorycz porażek, łzy w oczach po cudownym ocaleniu od degradacji w 2005 roku. Wiele razy próbowałem zorganizować wyprawę do Nantes, zawsze coś stawało jednak na przeszkodzie. Nawet będąc tutaj, w Angers, wybieram się tam dopiero po dwóch miesiącach. Mam nadzieję, że wszystko się uda, że szczęśliwie dotrę na miejsce, dostanę bilet i będę mógł śledzić mecz Nantes - Ajaccio na żywo, na La Beaujoire, dzień po swoich urodzinach.
Gogol mawiał: "Nie ma nic bardziej żałosnego od niespełnionych marzeń". Nie wiem czy miał rację, wiem, że pięknie było marzyć przez te wszystkie lata o znalezieniu się tam...
Wybaczcie towarzysze patos, ale nie mogłem się powstrzymać przed wypisanem się na ten temat
