Chcialem szczerze podziekowac Pani Lindsay Daveport za to co odwalila dzisiejszej nocy.
Nie ogladalem tego meczu, ale tak sie sklada, ze mialem bardzo dobra relacje sms'owa (dzieki Kuba) i jasno z tego wynika, ze Davenport przegrala bo...nie chciala wygrac. Popraw mnie Kuba jesli zle pisze, ile bylo tych pilek meczowych w tie breaku drugiego seta? siedem??
Ten mecz mnie sporo kosztowal, nie chodzi tu nawet o same pieniadze, ale bardzo sie rozczarowalem, gdyz naprawde wydawalo mi sie, ze to bedzie gladkie zwyciestwo Lindsay. Po pierwszym secie nic nie zapowiadalo kleski, gladko bez zadnych problemow..co sie stalo pozniej, nie wiem..Podobno zero ambicji, checi, woli walki..Nie wiem gdzie popelnilem blad, caly czas sie zastanawiam, Seles nic ostatnio nie grala, h2h miedzy nimi..coz, szkoda gadac, 9 spotkan, 7 wygranych przez Lindsay i to wszystkie ostatnie siedem ich pojedynkow..Fakt, ze nie graly ze soba juz jakis czas, ale mimo wszystko w takim turnieju wydawalo mi sie ze sie nie przejade na takim spotkaniu, a jednak. Kursy u polskich bukow byly dziwnie zachecajace, moze ja o czyms nie wiedzialem...Sorry, ze sie tak zale, ale musialem to napisac, bo od tego meczu wiele zalezalo, a juz jest po wszystkim..
uke:
But, life goes on...